Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka
Forum jest moderowane o różnych porach
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

WYSZPERANE
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna -> PLATFORMA DIALOGU
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Pon 7:28, 28 Lut 2011    Temat postu:

Partyzanci IV RP

Co miesiąc wychodzą na ulice miast i miasteczek, domagając się prawdy o katastrofie smoleńskiej. Dziesiątki tysięcy przeciwników rządu Tuska skupiły się w 195 klubach „Gazety Polskiej”

Manifestacja w hołdzie Lechowi Kaczyńskiemu i Annie Walentynowicz zorganizowana przez bydgoski klub „Gazety Polskiej”, 1 maja 2010 r.
Poznań, połowa stycznia. Lokalny klub „Gazety Polskiej" organizuje spotkanie z posłem Antonim Macierewiczem (PiS), przewodniczącym parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jeszcze w połowie lat 90., gdy Macierewicz przyjeżdżał do Poznania jako polityk Ruchu Odbudowy Polski, na spotkania z nim przychodziło kilkadziesiąt osób. Na ostatnie – firmowane przez klub „Gazety Polskiej" – przychodzi ich blisko 1500. Sala wynajęta na terenie Targów Poznańskich pęka w szwach. Brakuje miejsc siedzących. Obok ludzi w starszym i średnim wieku dziesiątki młodych: licealistów i studentów.

– O spotkaniu dowiedziałam się od rodziców, którzy regularnie czytają „Gazetę Polską", sama zerkam do niej od czasu do czasu – mówi „Rz" Katarzyna, studentka UAM. – Przyszłam, bo chciałam usłyszeć o katastrofie więcej, niż podaje rząd. I obejrzeć „Mgłę".

„Mgła", dokumentalny film o katastrofie smoleńskiej autorstwa Joanny Lichockiej i Marii Dłużewskiej, to ostatnio największy hit spotkań klubów „GP". Praktycznie codziennie jest gdzieś pokazywany, często z udziałem autorek i bohaterów filmu, współpracowników prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdy dołączono go do „Gazety Polskiej", znalazł 140 tysięcy nabywców. Kolejne 50 tysięcy sprzedało się razem z miesięcznikiem „Nowe Państwo – Niezależna Gazeta Polska". Dalsze setki tysięcy widzów ogląda „Mgłę" dzięki klubom. Kolejni w Internecie. – Szacujemy ostrożnie, że film obejrzały już ponad 2 miliony Polaków – mówi „Rz" Joanna Lichocka. – To oznacza, że da się w Polsce ominąć monopol telewizji publicznej i prywatnych. Taki nowy drugi obieg okazał się niezwykle skutecznym kanałem dystrybucji.
Kim są ludzie, którzy budują nowy drugi obieg? Historyk Sławomir Cenckiewicz napisał o nich tak: „kluby „Gazety Polskiej" tworzą wyjątkowe w skali kraju środowisko spiskowców wolności".
Nie chcemy PRL bis
Pierwsze kluby powstawały już w połowie lat 90., kiedy tygodnikiem „Gazeta Polska" zarządzał tandem Piotr Wierzbicki i Elżbieta Isakiewicz. Nie były jednak zbyt liczne, skupiały najczęściej kilkanaście osób, głównie sympatyków Ruchu Odbudowy Polski i byłego premiera Jana Olszewskiego. Ich działalność jednak bardzo szybko wygasła. Reaktywował je w 2005 r. po objęciu funkcji naczelnego gazety Tomasz Sakiewicz. Średnio w działalność klubu angażuje się kilkanaście osób, ale na spotkania i prelekcje potrafi przyjść nawet do 300 osób. Tylu było m.in. na spotkaniu kolędowym organizowanym niedawno przez poznański klub „GP", z kolei w niewielkim Przasnyszu na spotkaniu z dr Teresą Kaczorowską, autorką książki „Dzieci Katynia", pojawiło się ok. 80 osób. W Warce na spotkanie z Tomaszem Sakiewiczem i dyskusję dotyczącej Smoleńska, sytuacji gospodarczej kraju i stosunków polsko- rosyjskich organizowane przez niedawno powstały lokalny klub przyszło ok. 100 osób.
– Tworzymy społeczeństwo obywatelskie w miniaturze. Musimy działać, jeśli chcemy czuć się wolni. A żyjemy obecnie w czymś na kształt PRL bis i coraz więcej Polaków z tym się nie godzi. Mają dość kłamstw rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej, zaklinania gospodarczej rzeczywistości, budowy państwa bezprawia – mówi w rozmowie z „Rz" Zofia Bartoszewska, jedna z animatorek działającego od trzech lat poznańskiego klubu „Gazety Polskiej".
Odznaczona przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego w 2009 r. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za działalność opozycyjną Bartoszewska była pielęgniarką w krwawo stłumionym przez komunistyczne władze powstaniu poznańskiego Czerwca 1956 r, w latach 80. kolportowała podziemną, antykomunistyczną prasę i współtworzyła wielkopolską „Solidarność".
Dziś odnawia rozluźnione przez czas i przemiany ustrojowe więzi z dawnymi przyjaciółmi z podziemia. Po latach połączyły ich sprzeciw wobec rządów Donalda Tuska i działalność w klubach „Gazety Polskiej". – Odszukujemy się, poznajemy ludzi, którzy tworzyli „S" i wciąż nie chcą być bierni. Ale prawdziwą siłą naszej działalności jest młoda generacja. Młodych ludzi na nasze spotkania przychodzi coraz więcej – opowiada Zofia Bartoszewska.
Doskonale widać to było na wspomnianym rekordowym spotkaniu z Macierewiczem w Poznaniu. Poseł nie szczędził gorzkich słów pod adresem rządu. Krytykował Donalda Tuska za zgodę na zastosowanie konwencji chicagowskiej, powierzenie śledztwa Rosjanom, ale też za – jak mówi – naruszanie zasad państwa prawa. Dostał gorące oklaski.
– Po katastrofie smoleńskiej wielu młodym otworzyły się oczy na polską rzeczywistość. To nie jest tak, że młode pokolenie nie interesuje się polityką czy tym, co się dzieje w kraju, ale to wydarzenie wyrwało ich z pewnego marazmu – cieszy się Zenon Torz, prezes klubu „Gazety Polskiej" w Poznaniu, jednego z największych w kraju. Na organizowane przez klub dyskusje i miesięcznice upamiętniające 10 kwietnia przychodzi średnio ok. 200 osób. – Młodzi nie tyle wstępują do klubu, ile przychodzą na jego spotkania i organizowane akcje – mówi Torz.
Co tydzień nowy klub
Kluby „Gazety Polskiej" powstają w kolejnych miastach i miejscowościach. Dziś jest ich już 195, nie tylko w Polsce. Działają m.in. również w Chicago, Dublinie, Essen, Houston, Sydney, Londynie i Hamburgu. Od kilku dni oficjalnie zaczął działać klub w Berlinie.
– Czas na nową jakość, uruchamiamy więc kluby w Internecie – mówi „Rz" Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej". Kluby mają także swoje konto na Facebooku. Kogo pragną skupić? – Ludzi, którzy chcą wyrwać się z apatii, chcą coś robić, działać. W wielu klubach działają członkowie, którzy nie do końca się z nami zgadzają, mają inne spojrzenie na wiele spraw, ale klub „Gazety Polskiej" stał się dla nich pewnego rodzaju jednoczącym sztandarem, który pozwolił im działać – przekonuje Sakiewicz.
O tym, jak często poglądy członków klubów są sprzeczne, mieli się okazję przekonać działacze jednego z klubów na wschodzie Polski. Podczas dyskusji o Smoleńsku i sytuacji w państwie emocje były tak duże, że doszło do bójki między byłym i obecnym prezesem klubu.
– Wady, które czasami ujawniają się w klubach, są typowo polskie, kłótnie, rozłam – komentuje Piotr Lisiewicz, dziennikarz „Gazety Polskiej". Trzy lata temu do konfliktu doszło m.in. w wielkopolskim klubie „Gazety Polskiej". Czytelnicy tygodnika podzielili się na centrowców i radykałów, w efekcie ci ostatni założyli własny – poznański klub „Gazety Polskiej".
Wśród osób, które uczestniczyły w akcjach klubów „GP" przeważają ludzie sympatyzujący z Prawem i Sprawiedliwością, ale całkiem liczni byli też zwolennicy Prawicy Rzeczypospolitej kierowanej przez Marka Jurka, dawni działacze KPN i Solidarności Walczącej – kiedyś zaangażowani w aktywność polityczną, dziś bezpartyjni, szukający możliwości aktywnej realizacji swoich poglądów. Niekiedy zbyt aktywnej. Jeden z posłów PiS w Wielkopolsce skarżył się „Rz", że działacze lokalnego klubu nakłaniają go do dofinansowania jednej z organizowanych akcji. Inny parlamentarzysta PiS, który użyczał klubowi „Gazety Polskiej" biura na siedzibę, zdecydował się mu wymówić lokal.
– Próbowali mi mówić, jak mam go prowadzić, dyktować, jak ma wyglądać praca mojego biura – mówi w rozmowie z „Rz". Ale zaznacza, że to epizod – jako gość klubów uczestniczy w wielu spotkaniach organizowanych przez nie w całym kraju. – Ludzie w różnym wieku, różnych grup zawodowych i nie zawsze bliskich mi przekonań politycznych. Ale mają wspólną cechę, to patriotyzm i zainteresowanie sytuacją Polski – mówi poseł.
Jak w latach 80.
W organizowanej 10 lutego w 80-tysięcznej Pile z inicjatywy tamtejszego klubu „Gazety Polskiej" uroczystej mszy świętej w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej i dyskusji o bieżącej sytuacji Polski uczestniczyło blisko 200 osób. Podobna liczba dyskutantów pojawiła się na wcześniejszym spotkaniu z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim poświęconym ludobójstwu Polaków i Ormian na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Gościem klubu był też historyk Sławomir Cenckiewicz, w marcu będzie nim poseł PiS Jan Dziedziczak, były rzecznik rządu Jarosława Kaczyńskiego.
– Działalność klubów coraz bardziej mi przypomina lata 80., tajne spotkania, podziemne wykłady organizowane w tajemnicy przed władzą i wyrwane spod kontroli obowiązującej poprawności politycznej – mówi w rozmowie z „Rz" ks. Jarosław Wąsowicz, jeden z animatorów pilskiego klubu „Gazety Polskiej". Ksiądz Wąsowicz to były działacz podziemnej Federacji Młodzieży Walczącej i obecnie organizator ogólnopolskich pielgrzymek kibiców na Jasną Górę. Słynie nie tylko w Pile z doskonałych kontaktów z młodzieżą. Młodych ludzi nie brakowało też na organizowanej przez miejscowy klub miesięcznicy katastrofy smoleńskiej.
W ubiegłą środę klub „Gazety Polskiej" w Opolu zorganizował spotkanie z Bogdanem Święczkowskim, byłym szefem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Sala była pełna, przyszło ok. 150 osób, dominowali młodzi.
– Interesuje mnie kwestia przestrzegania praw człowieka, dlatego przyszedłem. Niepokojące są informacje, o których przecież „Rz" pisała, o podsłuchach dziennikarzy, prawników – mówi jeden z uczestników spotkania, pracownik znanej w Opolu kancelarii prawnej. Prawie setka opolan przyszła też pod pomnik Żołnierzy Wyklętych uczcić pamięć ofiar katastrofy smoleńskiej.
– Smoleńsk jednak wcale nie jest dominujący, jeśli chodzi o działalność i zainteresowania klubowiczów. Owszem, to jest sprawa niezwykle ważna i musi zostać wyjaśniona, ale ludzie przychodzą też i pytają o gospodarkę, o politykę zagraniczną czy kwestie bezpieczeństwa – podkreśla Ryszard Szram, przewodniczący klubu „Gazety Polskiej" w Opolu.
Nie bój się Putina, pij gruzińskie wina
Gdy w 2008 roku Rosja napadła na Gruzję, członkowie klubów „Gazety Polskiej" w całym kraju zorganizowali manifestacje i protesty przeciwko rosyjskiej agresji. Na przygotowanie akcji potrzebowali kilkunastu godzin – zwoływali się e-mailowo i esemesowo. W miastach, gdzie Federacja Rosyjska ma swoje placówki dyplomatyczne, m.in. w Poznaniu, Krakowie i Warszawie, na pikiety przyszło kilkadziesiąt osób: Polaków i Gruzinów.
– To było bardzo ważne, bo rosyjskiej agresji towarzyszyła wojna medialna, Rosjanie usiłowali przekonać opinię publiczną, że to Gruzja jest agresorem. Ponieważ zniszczono gruzińskie portale internetowe, taka informacyjna akcja społeczna była skuteczną odpowiedzią na propagandę agresorów – mówi „Rz" Piotr Lisiewicz, który stanął na czele jednej z pikiet.
To w klubach „Gazety Polskiej" wymyślono wówczas hasło, „Nie bój się Putina, pij gruzińskie wina", które stało się żartobliwym mottem polskich protestów przeciwko napaści na Gruzję
Kiedy w kwietniu 2010 r. młodzi sympatycy Janusza Palikota organizowali w Krakowie protest przeciwko pochowaniu pary prezydenckiej na Wawelu, naprzeciw nim stanęła grupa młodych ludzi związanych z krakowskim klubem „Gazety Polskiej". Przynieśli znicze i zdjęcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Naprzeciwko młodzieży stanęła młodzież. Odebrali PO argument, że młode pokolenie nie chce pochówku prezydenta na Wawelu – podkreśla Ryszard Kapuściński, prezes klubów „Gazety Polskiej".
Członkowie klubów organizowali też pikiety poparcia dla Ahmeda Zakajewa, szefa czeczeńskiego rządu na uchodźstwie, kiedy to pod naciskiem rosyjskich władz został zatrzymany podczas swojego pobytu w Polsce.
Władza zastraszyła społeczeństwo?
Założyć klub „Gazety Polskiej" wcale nie jest łatwo nie tylko ze względu na procedury. Zanim bowiem zostanie oficjalnie zarejestrowany przy gazecie, przechodzi oficjalną weryfikację – koordynujący pracę klubów w całej Polsce Ryszard Kapuściński sprawdza, kto angażuje się w jego działalność i czy klub rzeczywiście funkcjonuje. – Zdarzają się przypadki, że ktoś próbuje klub rozwalić – przyznaje Kapuściński.
Ale problemy bywają niekiedy poważniejsze. Przekonał się o tym Zygmunt Korus, historyk sztuki, właściciel chorzowskiej Galerii Plus wystawiającej m.in. dzieła Salvadora Dalego. W 1968 r. za działalność w komitecie strajkowym trafił do krakowskiego więzienia Montelupich. Później wspierał prawicowe, antykomunistyczne ugrupowania, ale do żadnej partii nie wstąpił. – Nie lubię chodzić w chomącie – śmieje się Korus. W 2007 r. założył chorzowski klub „Gazety Polskiej". Pierwsze spotkania z politykami, historykami i ludźmi dawnej „Solidarności", m.in. małżeństwem Gwiazdów, organizował w wynajętych lokalach. – Ale po spotkaniach ich właściciele prosili, by więcej u nich takich spotkań nie organizować, bo obawiają się konsekwencji – mówi „Rz" Korus. – Ostatecznie więc postanowiłem, że będą organizowane u mnie w galerii. Od tego czasu chorzowski klub zorganizował m.in. dyskusję z Antonim Macierewiczem, koncert poezji śpiewanej Pawła Piekarczyka i pokaz filmu Grzegorza Brauna o Lechu Wałęsie i jego współpracy z SB. – Przychodzi na nie coraz więcej ludzi, niestety akurat u nas młodych brakuje – mówi Korus.
– Docierają do nas sygnały, zwłaszcza z mniejszych miejscowości, gdzie kluby spotykały się w kawiarniach, że właścicielom knajp ludzie z grupy trzymającej władzę grozili, że stracą koncesje – mówi „Rz" Piotr Lisiewicz.
Policzymy się 10 kwietnia
W maju ubiegłego roku na ogólnopolski zjazd klubów „Gazety Polskiej" przyjechało ok. 300 osób – po jednym, dwóch przedstawicieli z całego klubu. 10 kwietnia do Warszawy chce zjechać co najmniej kilka tysięcy ich członków. Rocznica katastrofy smoleńskiej ma być dla nich nie tylko okazją do przypomnienia, że przyczyny tej tragedii wciąż nie zostały wyjaśnione, a winni nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności, ale i demonstracją siły prawicowego elektoratu przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi. W ubiegłym roku członkowie klubów zebrali ok. 100 tys. podpisów pod kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego na prezydenta.
– Policzyliśmy się, a teraz jest nas znacznie więcej – mówią. Ale coraz częściej oprócz zwolenników PiS pojawiają się wśród nich dawni sympatycy Unii Polityki Realnej i wielu innych drobnych partii prawicowych. Na spotkaniach klubów zobaczyć też można gatunek niemal wymarły – twórców pierwszej „Solidarności". To często działacze niższego i średniego szczebla, którzy budowali potęgę związku w latach 1980 – 1981, a po Okrągłym Stole wycofali się zniechęceni i przez długie lata nie brali udziału w życiu publicznym – nie domagali się orderów, nie sięgali po funkcje publiczne. Udali się na wewnętrzna emigrację, z której dziś ośmielili się wrócić.
– Ludzie o prawicowych, patriotycznych poglądach, jak ci, którzy gromadzą się w klubach „Gazety Polskiej" mogli czuć się szykanowani, wyśmiewani za swoje poglądy, nazywani ciemnogrodem i spychani na obrzeża życia III RP. Więc zaczęli się spotykać i jednoczyć. To bardzo pozytywne zjawisko – ocenia dr Jacek Kloczkowski z krakowskiego Ośrodka Myśli Politycznej.
– Jeszcze nie jest to taki ruch jak węgierski Fidesz, który potrafił na ulice wyprowadzić miliony ludzi w proteście przeciwko polityce lewicowego rządu. Ale wspólnie z innymi nurtami prawicy, m.in. prężnie działającym środowiskiem prawicowych blogerów, stanowią silny ruch obrońców IV RP – konkluduje dr Kloczkowski.
Rzeczpospolita


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Wto 9:57, 01 Mar 2011    Temat postu:

Co 5 zgon w Holandii to sprawka "lekarzy" którzy "pomagają" pacjentom zastrzykiem. Aż 81 % zwyrodnialców w białych kitlach dokonało eutanazji co najmniej raz w życiu. Ponad 10 % ofiar eutanazji to osoby nieświadome zabiegu. Decyzje podejmowano w kręgu "rodzina - lekarze". Sposób jest prosty. Dosypuje się odpowiedniego specyfiku do szklanki z lekami i podać pacjentowi. W ciągu 5 - 10 minut po wypiciu osoba zasypia. Wtedy tylko czeka się aż ciało ostygnie i zabiera się do kostnicy. Oficjalnie mówi się że to nie morderstwo ale wybawienie od cierpień i bólu. Podobnie uważa "ojciec chrzestny" eutanazji jak sam się nazwał. "Doktor" Peter Admiraal bo o nim mowa dokonał w swym życiu ponad 100 eutanazji !!! Mówi o tym otwarcie i bez skrępowania. Uważa że zbawia ludzi. Napisał nawet książke jak uśmiercać ludzi.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Pią 5:08, 04 Mar 2011    Temat postu:

Marcin Keler - Różne wizje pamięci o Powstaniach Śląskich



Śląsk od wielu miesięcy przygotowuje się do obchodów 90 rocznicy wybuchu III Powstania Śląskiego. Mają one też upamiętnić dwa wcześniejsze zrywy powstańcze z 1919 i 1920 r. We wrześniu ubiegłego roku sejmiki województwa śląskiego i opolskiego ogłosiły rok 2011 „Rokiem Pamięci Powstań Śląskich”. III Powstanie Śląskie, które wybuchło w nocy z 2 na 3 maja 1921 r., osiągnęło sukces w walce o przynależność do państwa polskiego.


Lecz tu zaczyna się spór.

Spór o „wizję pamięci” pomiędzy polską większością i niemiecką mniejszością. Dyskusja nad interpretacją zdarzeń rocznicowych stała się gorącym tematem w lokalnych mediach. Wystarczy zobaczyć, kto wszedł do komitetu organizacyjnego obchodów, aby poważnie się zaniepokoić. Znalazł się tam m.in. prezes Ruchu Autonomii Śląska – Jerzy Gorzelik, lider Mniejszości Niemieckiej na Śląsku Opolskim – Norbert Rasch oraz marszałkowie obu sejmików wojewódzkich. Zarówno pan Gorzelik, jak i pan Rasch znani są już ze swoich antypolskich wypowiedzi. Oceniają zdarzenia zgodnie z niemieckim punktem widzenia. Dla nich powstania śląskie były czymś nagannym i niepotrzebnym. Z kolei Polacy – potomkowie powstańców czekają na aktywną postawę historyków, polityków i publicystów, którzy sprzeciwią się opiniom negującym celowość wybuchu powstań śląskich. Wszystkie trzy zrywy powstańcze były aktem upomnienia się o sprawiedliwe rozstrzygnięcia terytorialne.

Dlaczego wybuchały powstania?

I Powstanie Śląskie trwało zaledwie 7 dni – od 17 do 24 sierpnia 1919 r. Walki powstańcze były naturalną obroną mieszkańców Górnego Śląska przed niemieckim uciskiem. Ucisk ten objawiał się zwalnianiem polskich robotników z pracy, rozbijaniem polskich wieców i zebrań przez niemieckie bojówki. Konsekwencje tego zrywu były bardzo bolesne. Około 22 tys. Polaków musiało szukać schronienia po stronie polskiej. II Powstanie Śląskie wybuchło parę miesięcy po wejściu w życie traktatu wersalskiego. Walki rozpoczęły się w sierpniu 1920 r. i trwały 10 dni. Celem tego zrywu był protest ludności Śląska wobec nierealizowania przez Międzysojuszniczą Komisję Plebiscytową postanowień art. 88 traktatu. Chodziło głównie o rozwiązanie niemieckiej policji bezpieczeństwa tzw. Sipo i powołanie w jej miejsce mieszanej policji – polsko-niemieckiej.

Oba powstania, choć szybko zdławione, miały wielkie znaczenie w rozbudzaniu polskiego ducha. Nagłośniły sprawy Śląska w innych rejonach Polski. W Małopolsce i Wielkopolsce powstały organizacje wspierające Śląsk. W Krakowie zawiązało się Towarzystwo Obrony Zachodnich Kresów Polski. Ignacy Paderewski wystosował ulotkę „Do Narodu” wzywającą Polaków do pomocy: „Ograniczmy nasze potrzeby, żyjmy skromniej… bylebyśmy tylko mogli łaknących Ślązaków wyżywić”. Nastroje panujące wtedy na Śląsku najlepiej oddają słowa Roty Śląskiej:

„Nie dajmy Śląska, skąd nasz ród, Gdzie dom nasz, próg ziemicy – Śląscy żołnierze, śląski lud, Górale i górnicy; Nie będziesz Niemcze miał z nas sług, Tak nam dopomóż Bóg!”.

III Powstanie Śląskie było reakcją Polaków na niekorzystną dla Polski interpretację wyników plebiscytu przeprowadzonego 20 marca 1921 r. III Powstanie, trwające dwa miesiące, uznaje się za zwycięskie. Efektem jego było przyznanie Polsce 30% terenów plebiscytowych zamieszkanych przez połowę mieszańców spornego obszaru. Do Polski przyłączono pięć powiatów, z katowickim włącznie. Była to najbardziej uprzemysłowiona część Śląska, na której znajdowało się aż 80% kopalń węgla.

Niemiecka wizja historii

Taką wiedzą o powstaniach śląskich dysponuje przeciętny Polak – jeżeli nie stronił od lekcji historii. A jaką historię przedstawiają nam współcześni interpretatorzy?Włos na głowie się jeży, gdy słyszy się słowa osób odpowiedzialnych za obchody rocznicowe. Norbert Rasch wzywa do „odmitologizowania powstań” i nazywa je „bratobójczą wojną”, a Jerzy Gorzelik z butą zapowiada, że:

„Już w tym roku będzie widać nową jakość… Forma i treść obchodów może jednak nie odpowiadać polskiej większości… Jesteśmy przyzwyczajeni, że budzimy kontrowersje, ale dzięki temu prowokujemy też do dyskusji… Nie można wciąż powtarzać banałów o powrocie do macierzy i wielowiekowej niemieckiej niewoli… Niestety język odziedziczony po minionej epoce jest tutaj balastem, który uniemożliwia jakąkolwiek uczciwą dyskusję… Nazywam to historycznym zdziecinnieniem. Ci jednak, którzy temu zdziecinnieniu się nie poddadzą… powinni czerpać satysfakcję z tego, że coś w końcu zaczyna się zmieniać”.

Jest to wypowiedź zamieszczona w najnowszym tygodniku Niemców w Rzeczpospolitej – „Schlesisches Wochenblatt” wydawanym w Opolu. Oby słowa pana Gorzelika się nie spełniły! Obchody rocznicowe stawiają sobie za cel pojednanie.

Na kwiecień zaplanowano wspólne sesje sejmików województwa opolskiego i śląskiego, na których historycy mają rzetelnie przedstawić historię powstań. Ustalono, że zaproszeni historycy mają tak ująć temat, aby się nie poróżnić. Oby to „pojednanie” nie odbyło się kosztem prawdy historycznej.

Były marszałek wojewódzkiego opolskiego – Józef Sebesta mówi, że:

„historycy których zaprosimy do omawiania faktów związanych z powstaniami śląskimi powinni być młodymi umysłami, nie mentalnie zaszufladkowany-mi, tendencyjnymi i… przede wszystkim, żeby uwzględniali optykę siedzącej na sali mniejszości”!

W duchu wszechobecnego pojednania mają się odbyć główne obchody na Górze Świętej Anny. Program przewiduje, że po mszy świętej pochód uczestników uroczystości wyruszy pod Pomnik Czynu Powstańczego. Arogancja J. Gorzelika sięga zenitu, gdy sugeruje, że mistrz ceremonii powinien wspomnieć, że w tym miejscu stało muzeum poświęcone żołnierzom niemieckim. Proponuje też, by w czasie uroczystości były śpiewane pieśni niemieckie. Mówi dalej: „Należy w końcu porzucić nacjonalistyczne myślenie o tamtych wydarzeniach”.

Trudno się dziwić takiej pewności siebie szefa RAŚ.

Został do tego zachęcony najpierw przez wyborców, a później przez polityków PO, którzy przyjęli przedstawicieli RAŚ do koalicji w sejmiku i powierzyli odpowiedzialność za obchody rocznicowe. Obrona Prawdy jest polskim obowiązkiem W mediach nie przebijają się „polskie głosy”. Brak wspomnień i relacji z tamtych czasów. Nie żyją już uczestnicy i świadkowie tamtych zdarzeń, ale archiwa są pełne dokumentów i opracowań na ten temat. Przed laty do tych celów został powołany w Opolu Instytut Śląski. W jego archiwach leży dokumentacja dotycząca ziemi śląskiej od czasów piastowskich po czasy współczesne.

W 1971 r. obchodzona była 50. rocznica powstań śląskich.W szkołach i na łamach lokalnej prasy prześcigano się w prezentowaniu wiedzy o III Powstaniu Śląskim. Każdego dnia Trybuna Opolska zamieszczała kronikę poszczególnych dni frontowych. Całe szpalty wypełniały sylwetki powstańców i ich wspomnienia. Jeszcze nie tak dawno gazeta ta drukowała ciekawy cykl poświecony ulicom i miejscom w Opolu, które wiązały się z historią Polski. Dzięki tym artykułom można było się dowiedzieć, gdzie mieściła się Międzysojusznicza Komisja Plebiscytowa (obecnie Bank Rolników) lub gdzie stacjonowali akredytowani przedstawiciele państw zainteresowanych tym regionem. Dzięki tym artykułom wiem, gdzie mieszkał przewodniczący tej Komisji – francuski generał Heri Le Rond, przedstawiciel Wielkiej Brytanii – płk Harold Percival i włoski generał de Marinis. Również Watykan miał tu swoje przedstawicielstwo. Komisarzem kościelnym dla terytorium plebiscytowego był nuncjusz apostolski Achilles Ratti – późniejszy papież Pius XI.

Dzisiaj na próżno szukać w gazetach wspomnień o tych czasach. Nowa Trybuna Opolska należy do niemieckiego koncernu prasowego i jeżeli można w niej znaleźć jakieś materiały historyczne to dotyczą one wspomnień o niemieckich mieszkańcach i ewentualnie o losach Kresowiaków. Polskie wątki związane z mieszkańcami tej ziemi są prawie niezauważalne. Na pewno niełatwo będzie się przebić historykom reprezentującym przebieg zdarzeń z polskiego punktu widzenia. Zaangażowany w tematyce Śląska prof. Marek Szczepański, szef Rady Naukowej Instytutu Śląskiego w Opolu wygłasza w lokalnym radio słowa: „Potrzebujemy prawdy o tych powstaniach… Prawdy, która nawet jeśli będzie dla nas trudna – to region ten zasługuje na jej ujawnienie”. Oby to nie było „ujawnienie prawdy” w stylu Tomasza Grossa…

Z ostatniego raportu Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Konrada Adenauera wynika, że 45% ankietowanych oczekuje, że dyskusje o przeszłości przyczynią się do pojednania. W tym duchu trwają prace nad przygotowaniem wspólnego – polsko-niemieckiego „Podręcznika do historii”. Nie mam złudzeń, że poszerzy on naszą wiedzę o Śląsku. Raczej spodziewam się znaleźć tam zdania podobne do tych, które zamieszcza na swoich stronach internetowych Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców: „Po I wojnie światowej o przynależności państwowej Śląska …miał zadecydować Plebiscyt… Samowolne wytyczenie granic wyzwoliło konflikty narodowościowe, które przekształciły się w powstania polskich nacjonalistów, które jednak zostały odparte przez niemieckie grupy samoobrony”. Kluczem do przyszłości jest rozpoznanie przeszłości. Zarówno w wymiarze pojedynczej osoby, jak i całych społeczeństw i narodów. Poszukiwanie i obrona prawdy o sobie jest naszym Polskim obowiązkiem!

Włodarze regionu nie odważą się narazić „niemieckiej opinii”.Sytuację utrudnia rok przygotowań do wyborów. Niektórzy gracze będą chcieli wykorzystać obchody powstań do swoich celów politycznych. Zainteresowanie uroczystościami może być jednak znikome. W zeszłym roku wysłano 250 zaproszeń dla przedstawicieli opolskich elit. Spośród nich przyjechało zaledwie siedmiu. Lokalna ludność nie interesuje się tymi zdarzeniami. Na trasie pochodu okna w domach są szczelnie pozamykane. Oby prezydent Bronisław Komorowski, który obiecał przyjechać na tegoroczne uroczystości, nie przemawiał tylko do stojących na baczność harcerzy i zwiezionych z obowiązku urzędników marszałka i wojewody.



Tekst pochodzi ze strony: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Pią 5:10, 04 Mar 2011    Temat postu:

Rok 2084
Michał Wojciechowski 25-02-2011, ostatnia aktualizacja 25-02-2011 01:04

Państwo dzisiejsze chce być bogiem, który wszystko widzi przez kamerę. A to zaczyna być technicznie możliwe â�� ostrzega teolog i publicysta

Orwell w swym â��Roku 1984" przewidział ekran działający jak kamera, umieszczony w każdym pokoju oraz powszechny podsłuch i â��policję myśli". Sądził jednak, znając Sowiety i nazizm, że taki stan rzeczy zostanie jawnie narzucony siłą przez zmilitaryzowaną władzę. Wydaje się nam, że w ustroju demokratycznym nie byłoby to możliwe.

Jednakże to, co w tradycyjnym totalitaryzmie narzucano przez ordynarną przemoc, w demokracji może być wprowadzone przez ustawy. Streścił to Mark Twain: â��Niczyje zdrowie, wolność ani mienie nie są bezpieczne, kiedy obraduje parlament". Rządzącym trzeba tylko dogodnego pretekstu do wprowadzenia totalnego nadzoru.

Obłudne uzasadnienia

Taki pretekst już istnieje, a właściwie â�� preteksty. Jeden z nich to walka z terroryzmem. Już starożytni wiedzieli, że istotnym celem wojen jest spętanie własnych obywateli. Podczas wojny nie pyta się też wiele o słuszność, celowość ani wydatki. Rządom warto więc nieustannie walczyć z zagrożeniem ze strony fanatycznych islamistów itp.

Kontrole antyterrorystyczne idą coraz dalej, dalej niż kontrola obywateli rzekomo wolnych krajów zapoczątkowana z powodu II wojny światowej. Rejestrować można każdą rozmowę telefoniczną, e-maila i oczywiście trasy podróży. Komputery obserwują i rozpoznają twarze na ulicy. Dalsze udoskonalenia nastąpią. Czy naprawdę myślicie, że tajne służby tego nie nadużywają?

Kolejny ważny pretekst to przepisy podatkowe. Podatki wymagają ścisłej kontroli obrotu pieniężnego, gdyż są rabunkowe i zawiłe, trudno je obliczyć, a wielu się uchyla. Gdyby dominowały ryczałty czy inne proste i niskie podatki, nie byłoby powodu do zniesienia tajemnicy bankowej. A tak, służby skarbowe mogą dokładnie zrewidować i obrobić nasze kieszenie.

Ale trzeba jeszcze wejść do domów. Co zrobić, by zniweczyć nienaruszalność mieszkań i inne tego rodzaju gwarancje? Tym pretekstem staje się na naszych oczach obrona rodziny przed przemocą (a rodzinę zdefiniował nasz Sejm jako osoby mieszkające razem). Skoro już wolno â��monitorować" każdą rodzinę, w której mogłoby, czyimś zdaniem, dojść do przemocy, jesteśmy tylko o krok od masowych podsłuchów w domach, a dwa od kamer. Skryte filmowanie jest notabene banalizowane przez bezkarne stacje telewizyjne.

Kamera w każdej łazience

Można znaleźć następne okazje. Szef Instytutu Obywatelskiego przy PO zarzucił mi całkowicie gołosłownie, jakoby moim zdaniem â��dotykanie dziecka przez rodziców w miejsca intymne można nazwać czułą miłością". Z początku zdumiałem się na taką chamską bezczelność, ale teraz myślę, że sypnął, co jest w planie. Idąc za pomysłem Amerykanów, można przecież zakazać dotykania dzieci w kroczku podczas kąpieli, przepisując ustawowo używanie gąbki. Zrodzi to z czasem potrzebę kamery w każdej łazience.

No bo jakże by można tego zaniechać, jeśli w ten sposób da się pomóc bitym i molestowanym przez wstrętnych rodziców dzieciom. Furda zapisy konstytucyjne o prywatności, można je zmienić albo skłonić bliskich politycznie sędziów TK do uznania, że wszystko się zgadza. Oponentom bezczelni postępowcy zarzucą zaraz sprzyjanie pedofilii, tak jak dziś przeciwnikom szpiegowania rodzin zarzucają poparcie dla katowania dzieci. Tymczasem pobicie dziecka jest przestępstwem, a pedofilia na dodatek wstrętnym zboczeniem, ale można je zwalczać bez zmieniania kraju w więzienie z kamerami!

A przecież Sejm może jeszcze zakazać spania z maluchami w jednym łóżku. Albo uznać zdjęcie gołego bobasa za pornografię dziecięcą i rewidować rodzinne albumy. Nic nie przesadzam, proszę, nie pokazujcie takich zdjęć w USA, bo możecie trafić do więzienia i stracić dziecko. Był taki przypadek.

Analogiczne preteksty wykorzystywane są też przeciwko instytucjom kościelnym. Ich autonomia finansowa drażni. Aby był powód ciągłej nagonki w mediach, a także do nielegalnych działań władz, jak w Belgii, wystarczy, że jeden na kilkuset duchownych okazuje się zamaskowanym zboczeńcem. Przy okazji ignoruje się fakt, że ofiary pedofilii w rozmowach z księżmi wcale nie życzyły sobie, by dane na ich temat przekazywać policji. Ciekawe, że nie słychać o rewidowaniu gabinetów pediatrów, psychologów i adwokatów... Tak czy inaczej, zmierza to w stronę ograniczenia tajemnicy zawodowej i prawa do prywatności.

W miejscach pracy kamer nie brakuje. Wystarczy dać organom prawo do wglądu w taśmy. Dla większego bezpieczeństwa rzecz jasna. Pomocne będą też przepisy o molestowaniu seksualnym czyniące przestępstwo z podrywania koleżanki czy kolegi.

Purytanie i lewica

W zakresie policji myśli sporo już zrobiono. Od dawna przyzwyczailiśmy się do państwowej szkoły i do jednolitych programów. Krytyka ustroju biurokratycznego się tu nie przemknie. Drugi segment to media, które można czynić państwowymi czy wręcz partyjnymi (â��publiczne" to fikcja), kontrolować przez koncesje, korumpować interesami z władzą albo nie dawać ogłoszeń firm i instytucji państwowych. Wymykają się władzy głównie część Internetu i media katolickie.

Szkopuł w tym, że opodatkowani obywatele pod szkłem nie chcą się rozmnażać. Na Europejkę, wyjąwszy Francję, przypada jakieś 1,5 dziecka. W 2084 roku cywilizacja europejska będzie w zaniku także demograficznie, choć póki co rządy uważają najwyraźniej, że podniósłszy VAT, jakoś wyżywią siebie i swoich (5 mld z podwyżki VAT odpowiada z grubsza kosztowi wzrostu liczby funkcjonariuszy o 50 tys.).

Żądza absolutnej władzy i kontroli ma oczywiście zaplecze ideologiczne. Na pierwszym miejscu wymienię anglosaski kalwinizm, czyli purytanizm. Zaprowadzał on, gdzie mógł, cenzurę i ścisłą kontrolę społeczną w sferze poglądów i obyczajów (skupiając się na płciowości). W czasach nowszych najbardziej znanym jego osiągnięciem było wprowadzenie w Stanach Zjednoczonych prohibicji alkoholowej.

Ponieważ ten purytanizm się zlaicyzował, utracił kompas w postaci dekalogu, a została tylko chęć powszechnej kontroli i niezdrowa ciekawość względem cudzego życia prywatnego. Dlatego w USA aborcja jest w porządku, ale romanse polityków to skandal, a ukaranie agresywnego dzieciaka klapsem â�� nieomal przestępstwo. Z tradycji powyższej biorą się też próby narzucenia jednego sposobu mówienia i myślenia odnośnie do kwestii socjalnych, różnic rasowych, ekologii. Tłumaczy ona również niechęć do katolicyzmu.

Drugie źródło to oczywiście europejska lewica. Niezmiennie totalitarna, co pokazali choćby komuniści, narodowi socjaliści oraz laicki rząd Hiszpanii przed powstaniem Franco. Tak zwana lewica jest w kategoriach historii idei agresywną odmianą kolektywizmu, chybionego platońskiego poglądu o wyższości zorganizowanego w państwo społeczeństwa ludzkiego nad jednostką i nad wspólnotami oddolnymi, takimi jak rodzina. Marksoengelsizm nienawidził więc rodziny jako ostoi konserwatyzmu, religii i w ogóle niezależności człowieka.

Nie należy się dać zmylić tym, że lewica mówi dziś o prawach człowieka jako jednostki. Raz, kamufluje się. Dalej, schlebia egoizmowi indywidualnemu. A przede wszystkim, gwarantem i źródłem tych praw czyni państwo, zwane opiekuńczym, które ma rzekomo zapewnić ludziom dobrobyt, po drodze budując olbrzymią biurokrację. Lewica chce też dominacji państwa nad rodziną oraz walki z religią.

Żeby matka nie żyła niegodnie zniewolona, wolno jej uśmiercić dziecko poczęte; żeby starzec nie żył niegodnie, należy go dobić. Natomiast ochrona godności takich zabójców staje się kneblem dla wolności słowa

Owe prawa są zresztą przez postępowców rozumiane w sposób szczególny. Na czoło wysuwa się wolność rozumiana jako prawo do występków oraz godność człowieka jako tarcza przed naganą. Żeby matka nie żyła niegodnie zniewolona, wolno jej uśmiercić dziecko poczęte; żeby starzec nie żył niegodnie, należy go dobić. Natomiast ochrona godności takich zabójców i zboczeńców staje się kneblem dla wolności słowa.

Rzeczywiste prawa człowieka

Biblia i chrześcijaństwo sprzeciwiają się roszczeniom władzy, są więc barierą dla tych zamysłów â�� szczególnie w Polsce, gdzie Kościół jest najważniejszą społecznością niezależną od państwa. Natomiast mówiąc w języku zasad politycznych, tym zagrożeniom należy przeciwstawić rzeczywiste prawa człowieka. Te, które wymieniał niegdyś chrześcijański z ducha liberał John Locke.

Najpierw życie, bo bez niego nie ma innych praw â�� â��nie zabijaj!". Wolność, bo ona stanowi o jakości życia i czyni człowieka człowiekiem, a nie niewolnikiem. Nie ma też bez niej autentycznej, wewnętrznej moralności, miłości, wiary, szczęścia, odpowiedzialności. A wreszcie własność, gdyż bez oparcia materialnego nie ma ani życia, ani wolności. â��Nie kradnij!" to zresztą podstawa normalnej ekonomiki.

Bronić tych praw należy przede wszystkim przed biurokratycznym państwem, gdyż jako potężne i konkurujące z obywatelami stanowi szczególne zagrożenie. Jak państwa dzisiejsze odnoszą się do życia, świadczy aborcja i eutanazja. Wolność jest ograniczana przez tysiące dokuczliwych przepisów i programowo znoszona pod pretekstem zapewnienia dobrobytu, ładu i bezpieczeństwa (a że ludzie boją się ryzyka, często godzą się na niewolnictwo w zamian za czczą obietnicę pełnej miski świadczeń socjalnych). Wreszcie własność jest dotkliwie zredukowana przez rabunkowe podatki i przepisy krępujące gospodarkę.

Tymczasem jedyne zdrowe państwo to państwo minimum, dobrze pełniące swe funkcje w dziedzinie zapewnienia bezpieczeństwa i sprawiedliwego prawa, a wstrzymujące się od pilnowania każdego kroku obywateli czy pozbawiające rodzinę jej naturalnej funkcji.

Chrześcijańska wolna wola

Może spyta ktoś, czemu teolog upomina się o wolność? Ponieważ chrześcijaństwo uznaje wolną wolę i osobistą odpowiedzialność, a wolność i wyzwolenie są w świetle Biblii wartościami. Następnie dlatego, że bałwochwalczy kult państwa i przejmowanie przez nie pełni władzy stanowi grzech przeciwko Bogu, jedynemu prawdziwemu królowi tego świata. Niektórzy myślą, że Bóg jest wielkim bratem z Orwella, który nieustannie nas obserwuje. Nie, gdyż Bóg widzi nas od wewnątrz, takimi życzliwymi oczyma, jakimi widzimy siebie, mając prawe sumienie.

Państwo dzisiejsze chce jednak być takim bogiem, który wszystko widzi przez kamerę â�� a to zaczyna być technicznie możliwe.

Autor jest świeckim profesorem teologii na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Ostatnio opublikował książki â��Biblia o państwie", â��Moralna wyższość wolnej gospodarki", â��Biblijny pogląd na świat", â��Etyka Biblii", â��Między polityką a religią"

źródło: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Pon 6:51, 07 Mar 2011    Temat postu:

Józef Lityński

POLSKA NA ROZDROŻU


Rok 2010 był niewątpliwie najgorszym rokiem dla Polski od chwili ponownego odzyska-nia niepodległości w 1989 roku. W katastrofie smoleńskiej w dniu 10-go kwietnia zginął Prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński i 95 towarzyszących mu osób, w tym naczel-ni dowódcy wszystkich rodzajów sił zbrojnych i liczni wysocy urzędnicy państwowi. Polska straciła kwiat swojej niepodległościowej elity i stała się bezbronna wobec rosy-skich zakusów. Jednym z poległych był czterogwiazdkowy generał Franciszek Gągor, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, który na jesieni 2010 roku miał objąć stanowisko dowódcy sił NATO w Europie.
Wydarzenia, jakie nastąpiły po katastrofie, jednoznacznie wskazują, że tragedia smoleńska zakończyła pewien etap historii Polski. Spełniły się „prorocze” słowa, które wygłosił dokładnie rok przed katastrofą ówczesny marszałek Sejmu Bronisław Komo-rowski:
„Prezydent gdzieś poleci i wszystko się zmieni”.
Rafał Ziemkiewicz nazwał tragedię smoleńską „Końcem Polski Prawej”. Ten krótki tekst napisany w dwa dni po katastrofie uważam za jeden z najlepszych tekstów Ziemkiewi-cza. Cytuję najważniejszą część tego tekstu:
„Były już takie upadki w naszej historii. Z Bożą pomocą zdołaliśmy się z nich podnieść. Wierzmy, że zdołamy i tym razem. Być może straszliwy znak, który otrzymaliśmy, pomoże nam w tym. Bo nie umiem w sobie skrzesać naiwnej wiary ateistów, że ta tak pełna symboli śmierć nie ma żadnego sensu.
Ateistom jest, w pewnym sensie, łatwiej. Ateista, pytany o sens tragedii, mo-że z przekonaniem stwierdzić, że nie ma ona żadnego sensu. Świat dla niego ma prawo być zbiorem przypadków, nie tworzących niczego, poza wszech-ogarniającym absurdem istnienia.
Chrześcijanin wierzy, że Zrządzenia Boskie mają sens, i choć wie także, iż ów sens z zasady wymyka się ludzkim próbom zrozumienia, nie może tych prób zaniechać. Nie może opędzić się od pytań − dlaczego Bóg na to pozwo-lił? Co ma z tego wynikać?
Nie znam odpowiedzi, jak nie zna jej nikt z nas.
Czuję tylko, że pod Smoleńskiem zakończyła się pewna Polska − czy może, marzenie o pewnej Polsce. Polska uosabiana przez niezłomną bohaterkę „Solidarności” Annę Walentynowicz, przez ostatniego prezydenta na Uchodźstwie Ryszarda Kaczorowskiego i przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Katastrofa pochłonęła elitę tej formacji ideowej, która najwyższego dobra upatrywała w narodowej tradycji i historii. Która wysoko w hierarchii wartości umieściła cnotę patriotyzmu, służbę państwu polskiemu, o które walczyło tyle poprzednich pokoleń, a które, podarowane współczesnym Polakom nagle wskutek niejasnego, podejrzanego „spisku elit”, nie stało się dla nich wspólnym dobrem tak powszechnie i bezwzględ-nie szanowanym, jak na to zasługuje.
Od dłuższego już czasu nękało nas przeczucie, że ta Polska musi odejść, przynajmniej na czas jakiś. Że w świecie zmierzchającego Zachodu wchodzącego w czas dekadencji i odrzucenia wartości, zatracającego swe cywilizacyjne zdobycze, zastępującego idee doraźnymi korzyściami, a demokrację medialną grą, także i w Polsce nie jesteśmy w stanie obronić pragnienia wielkości przed napierającym zewsząd rechotem”.

Moim zdaniem katastrofa smoleńska, niezależnie od jej przyczyn, o których mam zresztą jednoznaczną opinię, zakończyła istnienie Trzeciej Rzeczpospolitej. Polska stała się krajem pod wieloma względami przypominającym PRL. Wiele jest na to dowodów, a jednym z kluczowych jest brak adekwatnej reakcji polskiego rządu i prezydenta Komo-rowskiego na ostatnio ogłoszony raport MAK-u, który jest poniżeniem Polski, jej ś. p. Prezydenta i Polskiej Armii. Premier Tusk wprawdzie miesiąc temu nieśmiało protesto-wał po zapoznaniu się z projektem raportu, ale po ostatecznym ogłoszeniu raportu powie-dział, że się zgadza z jego podstawowymi tezami. To znaczy podżyrował rosyjskie insynuacje o pijanym generale Błasiku, który kazał pilotom lądować w warunkach do tego absolutnie się nie nadających. Celem rosyjskiego raportu jest nie tylko zwalenie całej winy na Polaków, ale też zhańbienie Polski w oczach świata. A prezydent Komo-rowski nie tylko nie zaprotestował, ale oświadczył, że uważa wręcz za niedopuszczalne szukanie innych przyczyn katastrofy niż te podane przez MAK. Wypowiedzi rządzących aktualnie Polską są po prostu zdradą polskiej racji stanu. Dzisiejsze władze Polski zachowują się dokładnie tak samo, jak namiestnicy władający Polską z nadania Rosji Sowieckiej. Rosjanie jednak oskarżając generała Błasika spowodowali swoją bezczel-nością reakcję wojskowych członków polskiej komisji lotniczej Millera. Powiem o tym w dalszej części artykułu.

Teraz postaram się udowodnić, że tragedia smoleńska zakończyła egzystencję III Rzecz-pospolitej. W związku z tym trzeba najpierw zdefiniować, czym była III RP. Proponuję następującą definicję:
III RP była dynamicznym kompromisem między Polską w pełni suwerenną a
Polską postkomunistyczną.
Jaki sens ma słowo „dynamiczny”? Oznacza, iż kompromis nie był zawarty raz na zaw-sze, lecz stworzono warunki, gdzie stosunek elementów Polski niepodległej do element-tów postkomunistycznych mógł ulegać zmianie. W zamyśle komunistycznych władców Polski kompromis zawarty przy „okrągłym stole” miał być stały i dawać niewielki margi-nes instytucjom Polski suwerennej (początkowo tylko Senat), ale sytuacja wymknęła się komunistom spod kontroli. Widać to wyraźnie śledząc kolejne charakterystyczne daty związane z ewoluowaniem Trzeciej RP:
4 czerwiec 1989 r. – wybory do Sejmu „kontraktowego” (35% miejsc z wolnego
wyboru) i do Senatu (100% miejsc z wolnego wyboru);
19 lipiec 1989 r. – Zgromadzenie Narodowe (Sejm + Senat) wybiera generała
Wojciecha Jaruzelskiego na prezydenta, lecz przewagą
tylko jednego głosu (slogan Michnika „wasz prezydent,
nasz premier”);
12 wrzesień 1989 r. – utworzenie rządu Tadeusza Mazowieckiego o większości
niekomunistycznej (słynna „gruba kreska”);
29 grudzień 1989 r. – nowelizacja konstytucji: zmiana nazwy państwa na „Rzecz-
pospolita Polska” i przywrócenie Orłowi korony;
styczeń 1990 r. – rozwiązanie Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej; jej nastę-
pczynią zostaje Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej
(SdRP);
22 grudzień 1990 r. – zaprzysiężenie pierwszego po wojnie prezydenta wybrane-
go w powszechnych, wolnych wyborach – został nim Lech Wałęsa; przekazanie insygniów władzy przez prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego z Londynu;
październik 1991 r. – wolne wybory do Sejmu i Senatu; utworzenie rządu Jana Olszewskiego;
17 wrzesień 1993 r. – ostatni żołnierz rosyjski opuścił Polskę.

Ze względu na ewolucyjny charakter powstawania III RP nie ma święta odzyskania trze-ciej niepodległości. Za datę powstania III RP przyjąłem chronologicznie pierwszą z tych wszystkich dat – 4-go czerwca 1989 roku. A za jej koniec 10-go kwietnia 2010 roku.
Przy tych założeniach III Rzeczpospolita trwała 21 lat bez 55 dni (lub 20 lat i 310 dni), czyli dokładnie (co do dnia) tyle, co II Rzeczpospolita (od 11-go listopada 1918 roku do 17-go września 1939 roku). Trzeba powiedzieć, że to dziwny zbieg okoliczności.

Trzecia Rzeczpospolita przestała istnieć 10-go kwietnia 2010 roku, ponieważ trage-dia smoleńska pochłonęła istotną część polskiej elity niepodległościowej i całe Na-czelne Dowództwo Armii, z takim trudem wykształcone w ciągu ostatniego dwudzie-stolecia. Obecnie rządząca partia, Platforma Obywatelska, pomimo korzeni solidar-nościowych, przyjęła postawę zwasalizowaną wobec Rosji dążącej do odzyskania wpływów w całym dawnym obozie komunistycznym (z wyjątkiem NRD). Wobec agresywnej postawy Rosji (doktryna Karaganowa) Polska nie ma szans trwania nadal w stanie takim, jak III Rzeczpospolita. Musimy albo stworzyć silne państwo, albo zostaniemy definitywnie wciągnięci w rosyjską strefę wpływów.

10-go kwietnia 2010 roku zmieniła się radykalnie polska polityka zagraniczna z proame-rykańskiej na prorosyjską. Było to możliwe, ponieważ Prezydent Lech Kaczyński nie mógł już protestować, ale też ze względu na dokonany przez Bronisława Komorowskiego swoisty zamach stanu. Już o godzinie 10-ej czasu polskiego w dniu katastrofy Kancelaria Sejmu zażądała od pracowników Kancelarii Prezydenta przekazania kluczy i wszelkich dokumentów. Na pytanie pracowników prezydenckich „na jakiej podstawie?” padła odpowiedź: „Prezydent Lech Kaczyński nie żyje, więc zgodnie z Konstytucją marszałek Bronisław Komorowski przejmuje władzę prezydenta”. Pracownicy Kancelarii Prezy-dentta się z tym nie zgodzili, bo nie było wiadomo, że Prezydent rzeczywiście nie żyje.
O godzinie 14-ej ponowiono żądanie opierając się na telefonie od władz rosyjskich, że zidentyfikowano ciało Prezydenta. Tym razem pracownicy Kancelarii ustąpili i przekazali klucze od sejfów. Komorowskiemu chodziło przede wszystkim o wzięcie w posiadanie tajnego „Aneksu” do protokółu o rozwiązaniu WSI. Są podejrzenia, że ten „Aneks” zawiera materiały kompromitujące Komorowskiego.
Ten krok ze strony marszałka Komorowskiego był nielegalny, gdyż oficjalna identyfi-kacja zwłok Prezydenta przez Jarosława Kaczyńskiego nastąpiła dopiero późnym wie-czorem. Następnym nielegalnym krokiem było mianowanie przez Komorowskiego swojego znajomego Jacka Michałowskiego szefem Kancelarii Prezydenta, pomimo że nie było potwierdzenia zgonu dotychczasowego szefa Kancelarii Władysława Stasiaka, a poza tym wiadomo było, że żyje Jacek Sasin, zastępca szefa Kancelarii i w razie śmierci szefa on powinien przejąć tę funkcję. W momencie, kiedy Komorowski wręczał nomina-cję Michałowskiemu, Sasin był już obecny w Pałacu Prezydenckim.
Również w czasie pełnienia funkcji p.o. prezydenta Bronisław Komorowski przekraczał powszechnie przyjęte zwyczaje związane z tą funkcją mianując swoich ludzi na różne ważne stanowiska i rozdając odznaczenia państwowe. Ten ukryty zamach stanu został niestety zalegalizowany przez wyborców w dniu 4-go lipca 2010 r. W drugiej turze wyborów prezydenckich głosowało na Komorowskiego 28,6% obywateli polskich uprawnionych do głosowania (53% z 54% biorących udział w głosowaniu). To jest dużo, nawet bardzo dużo, ale jednak daleko do 50% + 1. I w tym jest cała nasza nadzieja. Może Polacy wreszcie się obudzą.

Wybuch niesłychanego wprost rusofilstwa jest najbardziej rzucającym się w oczy zna-kiem, że przeszliśmy do strefy wpływów rosyjskich. A oto najważniejsze fakty:
Przekazanie śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej w ręce rosyjskie bez
możliwości jakiejkolwiek kontroli ze strony polskiej (natychmiast po katastrofie);
Apel o zapalanie zniczy pod pomnikami żołnierzy sowieckich (na rocznicę końca
wojny);
Postawienie bolszewikom pomnika w Ossowie (odsłonięcie latem 2010 r.);
Rozmowy między nowym szefem Sztabu Mieczysławem Cieniuchem i rosyjskim
szefem Sztabu Nikołajem Makarowem na temat wspólnych manewrów i szkole-
nia polskich oficerów w Rosji (25-go sierpnia 2010 r.);
Zaproszenie do Warszawy rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Ławrowa w
celu udzielenia instrukcji polskim ambasadorom, którzy na tę okazję zostali zwo-
łani z całego świata (wrzesień 2010 r.);
Podpisanie niezwykle niekorzystnego dla nas kontraktu gazowego z Gazpromem,
pomimo protestów Unii Europejskiej (jesień 2010 r.);
Aresztowanie w Warszawie, na żądanie Rosji, Achmeda Zakajewa, premiera rzą-
du czeczeńskiego na uchodźstwie (17-go września); na szczęście sąd uchylił ten
areszt; Zakajew miał legalną polską wizę;
Mianowanie ostatniego namiestnika sowieckiego w Polsce, Wojciecha Jaruzel-
skiego, członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego;
Królewskie przyjęcie w Warszawie (6.XII.2010 r.) prezydenta Rosji Miedwiedie-
wa, przypominające wizyty carów w XIX wieku; wypowiadając się na temat
przewidywanego w najbliższym czasie ogłoszenia raportu MAK-u Miedwiediew
wyraził się, że „przełożeni polskich śledczych muszą zadbać, żeby ich wnioski
były identyczne jak wnioski rosyjskie”; były też prowadzone tajne rozmowy, o
których wiadomo tylko tyle, że dotyczyły polskiej polityki wschodniej i polityki
energetycznej;
Brak natychmiastowej reakcji obecnego rządu i prezydenta na szkalowanie Polski
zawarte w raporcie MAK-u, ogłoszonym 12-go stycznia 2011 roku;
Odmowa obecnych władz polskich wywarcia presji na Unię Europejską w celu
przeprowadzenia równoległego śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, pomi-
mo, że odpowiednia uchwała dotycząca wypadków lotniczych samolotów należą-
cych do państw Unii została uchwalona przez Parlament Europejski i weszła w
życie 2-go grudnia 2010 r.
Wpływy rosyjskie ujawniają się również w tym, że, podobnie jak w Rosji, w tajemniczy sposób znikają ludzie, którzy mogliby być niewygodni dla władzy. Dotyczy to zwłaszcza osób, które mogą być w jakiś sposób związane z tragedią smoleńską. Pierwsze wypadki miały miejsce jeszcze pod koniec roku 2009, co mogłoby świadczyć, że przygotowania do „katastrofy” trwały kilka miesięcy. I niestety wskazuje też na implikację czynników polskich w tych przygotowaniach. Lista tych osób w Polsce liczy 6 nazwisk. Do tego dochodzi co najmniej kilka osób, które zniknęły w Rosji, i jedna osoba w Stanach Zjednoczonych. Oto lista podejrzanych zaginięć i śmierci, które miały miejsce w Polsce:
Stefan Zielonka - szyfrant tajnej kancelarii rządu polskiego, zaginął na jesieni
2009 r.; znał wszystkie, nawet najtajniejsze, depesze;
Grzegorz Michniewicz – dyrektor generalny Kancelarii Premiera Tuska, powiesił
się w swoim domu na sznurze od elektroluksu (lub ktoś go powiesił) w przed-
dzień Wigilii Bożego Narodzenia 2009 r.; wszyscy, którzy znali Michniewicza
twierdzą, że nigdy nie miał stanów depresyjnych, a na 24-go grudnia rano miał
zaplanowaną podróż do Gdańska na Święta do rodziny; coś musiało się wydarzyć
nagle 23-go wieczorem;
Mieczysław Cieślar – biskup ewangelicki, zginął w wypadku samochodowym w
dniu 18-go kwietnia 2010 r. wracając z Warszawy do Łodzi; kursują niespraw-
dzone pogłoski, że w dniu 10-go kwietnia tuż przed godziną 9-tą (czyli w kilka
minut po katastrofie) otrzymał od księdza płka Pilcha SMS następującej treści:
Rozbiliśmy się, ale żyję; nie jest wykluczone, że biskup Cieślar zdążył złożyć zez-
nania w Prokuraturze Wojskowej;
Krzysztof Knyż – operator TVN, zmarł nagle 2-go czerwca 2010 r. w wieku 39
lat, nigdy przedtem nie chorując; nie ma żadnego raportu medycznego na temat
jego śmierci; Knyż filmował sceny z lotniska Siewierny w momencie katastrofy;
nie wiadomo, co się stało z nagraniem Knyża i czy złożył on zeznania w Prokura-
turze Wojskowej;
Prof. Marek Dulinicz – szef grupy archeologów, którzy mieli wyjechać do Smo-
leńska badać teren katastrofy, zginął w wypadku samochodowym 6-go czerwca
2010 r.; to było jednym z głównych powodów, że ta ekipa nie wyjechała wtedy,
kiedy jeszcze było co badać na miejscu katastrofy;
Dr Eugeniusz Wróbel – wysokiej klasy specjalista od lotnisk i wypadków lotni-
czych, który zadeklarował gotowość krytycznej oceny raportu MAK-u; został za-
mordowany 19.X.2010 r. w bestialski sposób we własnym domu; do morderstwa
przyznał się jego syn, ale następnie wszystkiemu zaprzeczył mówiąc, że przed
pierwszym przesłuchaniem kompletnie go odurzono narkotykami; prokuratura w
Katowicach prowadzi śledztwo w tej sprawie.
Do tego dochodzą przypuszczalne śmierci lub zaginięcia w Rosji:
Dwóch kontrolerów lotu z lotniska Siewierny, którzy kompletnie zmienili swoje
pierwotne zeznania (to znaczy prawdopodobnie ktoś za nich zmienił);
Płk Krasnokutski, oficer FSB z wieży kontrolnej, którego zeznań nigdzie nie ma;
Autor filmiku 1.24 zwanego „filmikiem Koli” (prawdopodobnie Andriej Men-
driejew); na filmie słychać strzały i głosy po polsku i po rosyjsku; jeśli film
jest prawdziwy, to jest dowodem, że to był zamach i że przynajmniej trzy osoby
przeżyły katastrofę lotniczą i zostały dobite.
Ostatnią podejrzaną śmiercią jest zabójstwo w stanie Delaware w USA Johna Weelera (31.XII.2010), byłego doradcy trzech prezydentów amerykańskich: Reagana, Busha Se-niora i George’a W. Busha. Weeler był specjalistą od lotnictwa i ostatnio interesował się sprawą katastrofy w Smoleńsku.
Pomimo, iż nie mamy jeszcze niezbitych dowodów, że w Smoleńsku doszło do zamachu, jednak są liczne poszlaki na to wskazujące. Najbardziej wymowne są dwa: dostarczenie polskim pilotom przed lotem kart podejścia do lotniska Smoleńsk-Siewierny z fałszywy-mi danymi oraz komunikat wieży kontrolnej powtarzany załodze Tu-154 M sześć razy na ostatnich 10 kilometrach lotu: „na kursie, na ścieżce” (nagrany na t.zw „trzeciej czarnej skrzynce”, której kody konieczne do odczytywania mieli tylko Polacy). Nagrania parametrów lotu pokazują wyraźnie, że Tu-154 M nigdy nie był „na kursie i na ścieżce”. Ostatni raz załoga otrzymała ten komunikat kilkanaście sekund przed katastrofą i brzmiał on: „dwa kilometry, na kursie, na ścieżce”, kiedy było oczywiste, że samolot jest przesu-nięty w lewo co najmniej o 400 m w stosunku do linii pasa i jest o 60 metrów za nisko. Na wieży kontrolnej stale przebywał oficer FSB (płk Krasnokutski) i on wydawał polecenia kontrolerom i prowadził rozmowy z pilotami, chociaż nie był do tego upoważniony (w języku lotniczym nazywa się to „pogwałceniem sterylności” wieży kontrolnej). Był też w stałym kontakcie telefonicznym z niezidentyfikowanym generałem w Moskwie.
Kiedy piloci zorientowali się, że są prowadzeni do katastrofy, pierwszy pilot major Arkadiusz Protasiuk krzyknął: „odchodzimy”, co w języku lotniczym oznacza odejście na drugi krąg. Dowódca samolotu i jednocześnie drugi pilot podpułkownik Robert Grzywna powtórzył tę komendę. Manetki silników zostały pchnięte do pozycji „maksi-mum”. Dopiero w trzy sekundy później wieża kontrolna nadała analogiczną komendę („horyzont”).
Coś jednak się stało, bo silniki nie zwiększyły ciągu lub został zablokowany ster wysoko-ściowy. Większość świadków znajdujących się na płycie lotniska twierdzi, że słyszało dwa, jakby przytłumione, wybuchy. To by wskazywało na t. zw. bombę termobaryczną. Wszystko, co się działo po komendzie „odchodzimy” obraca się w sferze hipotez i nie wiadomo, kiedy zostanie wyjaśnione. Lecz jednak nawet dostępne dziś materiały wskazują, że samolot był celowo kierowany poza pas startowy lotniska Siewierny i przestał być sterowny na kilka sekund przed dotknięciem pierwszych drzew.

Kiedy ukazał się haniebny raport MAK-u, na który nie było prawie żadnej reakcji ze stro-ny rządu polskiego, ogarnęło mnie wielkie przygnębienie, podobne do tego w momencie wprowadzenia stanu wojennego przez Jaruzelskiego. Polska jest niszczona przez nasze własne władze na spółkę z rosyjskimi, jest hańbiony honor naszego Prezydenta i naszej Armii. Zadawałem sobie pytanie, czy nie ma już nikogo, kto się za Polską ujmie. Jednak Rosjanie sami ukręcili bat na swoje plecy – poprzez swoją niesłychaną arogancję i posłu-gując się prymitywnym kłamstwem spowodowali reakcję oficerów należących do Komi-sji Jerzego Millera. Patrząc w internecie na pułkownika Mirosława Grochowskiego czytającego na tle sztandarów polskich i Unii Europejskiej odpowiedź na główne tezy raportu MAK-u , wstąpił we mnie optymizm – a więc Targowica nie opanowała jeszcze całej Polski. Ładnie zachowali się też blogerzy solidaryzując się z rodzinami załogi Tu-154 M i z rodziną generała Andrzeja Błasika. Oto ich oświadczenie:

My niżej podpisani blogerzy:
1. Solidaryzujemy się z Rodzinami Załogi samolotu Tu-154M "101", który uległ
katastrofie 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku:
ś.p. majora Arkadiusza Protasiuka,
ś.p. podpułkownika Roberta Marka Grzywny,
ś.p. kapitana Artura Karola Ziętka,
ś.p. podporucznika Andrzeja Michalaka,
oraz z Rodziną ś.p. gen. Andrzeja Błasika, Dowódcy Sił Powietrznych RP;
2. Potępiamy zawarte w ostatecznym Raporcie MAK bezpodstawne insynuacje wobec Załogi samolotu i ś.p. gen. Andrzeja Błasika;
3. Jednoznacznie oświadczamy, że rzucanie nie popartych dowodami insynuacji
wobec osób zmarłych jest niezgodne z zasadami cywilizacji zachodniej, do której
należymy;
4. Potępiamy brak szybkiej i adekwatnej reakcji władz polskich na hańbiące potwarze
wobec żołnierzy Wojska Polskiego, rzucone bez dowodów przez MAK w ostatecz-
nym Raporcie dotyczącym katastrofy samolotu Tu-154M "101".

Są to rzeczy bardzo pocieszające, co nie znaczy oczywiście, że już zbliżamy się do wy-grania sprawy. Mamy nadal rząd i prezydenta wysługujących się Rosji, a minister Miller właściwie zaprzeczył analizie przedstawionej przez płka Mirosława Grochowskiego mówiąc, że raport MAK-u jest poprawny w podstawowych punktach.

Obserwując to, co się działo w ciągu kilku tygodni po katastrofie smoleńskiej, trzeba się zastanowić, jak to się stało, że w ciągu tak krótkiego czasu Polska kompletnie zmieniła orientację swojej polityki zagranicznej. Dokładniej analizując tę sprawę dochodzi się do wniosku, że ta zmiana zaczęła się już w lecie 2009 roku. Premier Tusk zaprosił wtedy premiera Rosji Putina na obchody 70-ej rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej, które miały się odbyć na Westerplatte. Właśnie w tym okresie w Rosji rozpętała się w prasie i w telewizji antypolska nagonka. Rosjanie insynuowali, że to my jesteśmy odpo-wiedzialni za wybuch wojny, gdyż nie przyjęliśmy „umiarkowanych propozycji Hitlera”. W tej sytuacji Tusk powinien był odwołać zaproszenie Putina lub przynajmniej zażądać od niego odcięcia się od tej antypolskiej propagandy. Nic takiego się nie stało i dopiero w czasie uroczystości rocznicowych prezydent Lech Kaczyński przedstawił polski punkt widzenia.
Jednak najważniejszy moment w „resecie” stosunków polsko-rosyjskich nastąpił 17-go września 2009 r. Prezydent Obama wybrał tę datę, chyba nie przypadkowo, żeby zako-munikować Polsce, że Ameryka wycofuje się z umowy o instalacji u nas elementów tarczy przeciwrakietowej. Dla Rosji to był sygnał, iż Ameryka nie będzie przeszkadzać w rozszerzaniu rosyjskich wpływów w Polsce. Dopóki jednak istnieje punkt No 5 traktatu NATO, nawet jeśli NATO przechodzi kryzys, Rosja nie może ryzykować konfliktu zbrojnego z Polską i mamy wszelkie możliwości obronić naszą suwerenność mówiąc Rosjanom twardo „non possumus”. Na to jednak potrzeba jedności Polaków, a tymcza-sem rząd premiera Tuska, zamiast przeciwstawić się Rosjanom, zwalczał Prezydenta Kaczyńskiego stosując niesłychaną wręcz nagonkę propagandową w prasie i w telewizji. Prezydent Lech Kaczyński i Dowództwo Armii stało na przeszkodzie realizacji rosyjskiej imperialnej doktryny Karaganowa i Rosjanom bardzo zależało na tym, żeby tę przeszko-dę zlikwidować. Trudno natomiast zrozumieć, dlaczego zależało też na tym rządowi Tus-ka, chyba, że założy się, iż reprezentuje on interesy rosyjskie, a nie polskie. Tusk i ludzie z rządu jakby czekali na likwidację niepodległościowego Prezydenta i Dowództwa Armii, żeby się oddać pod wpływy Rosji.
Kiedy doszło do katastrofy, Polska niemal z dnia na dzień spełniła większość postulatów rosyjskich, zarówno politycznych, jak gospodarczych (a pozostałe obiecała spełnić). Sama narzuca się tutaj rzymska doktryna prawnicza: is fecit cui prodest – ten popełnił zbrodnię, kto na niej skorzystał.

Wpływ rosyjskiego stylu funkcjonowania państwa przejawia się również w dziedzinie massmediów. Znikają z publicznej telewizji wszystkie niezależne programy. Ostatnio zniknęły z anteny: „Misja specjalna” Anity Gargas, „Antysalon” Rafała Ziemkiewicza i „Bronisław Wildstein przedstawia” Bronisława Wildsteina, a w najbliższym czasie mają zamknąć „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego. W dziedzinie prasy sytuacja też nie jest lepsza. Jedyny względnie niezależny, wysokonakładowy dziennik „Rzeczpospolita” jest zagrożony przejęciem przez państwo. Nadzieja w tym, że „Gazeta Polska” zwiększa nakład i może z czasem stanie się dziennikiem oraz że rozwiną się takie pisma jak „War-szawska Gazeta” i „Nowe Państwo”. Każde niezależne medium jest na wagę złota, bo musimy pobudzić społeczeństwo do patriotycznego myślenia. Bez patriotyzmu nie zbu- dujemy Polski silnej i sprawiedliwej.
W walce o taką Polskę niezwykle ważnym etapem będą tegoroczne wybory parlament-tarne. Jeżeli wygra je Platforma Obywatelska, to Polska na kilka następnych lat przek-ształci się w PRL-bis. Powstanie twór przypominający skrzyżowanie PRL-u z Finlandią lat 1960-tych. Będzie wprawdzie można wyjeżdżać za granicę i będą towary w sklepach, ale wszystkie ważniejsze decyzje polityczne i gospodarcze będą podejmowane w Moskwie. A Niemcy też skorzystają ze słabości Polski próbując wymusić dla swoich obywateli różne odszkodowania oraz budując „widome znaki” mające udowodnić, że to oni byli ofiarami ostatniej wojny.
Jeśli natomiast wygra Prawo i Sprawiedliwość, to wrócimy do formuły III RP-bis, która będzie miała wszelkie szanse przekształcenia się w Czwartą Rzeczpospolitą. Ta IV RP będzie tą „Polską Prawą”, o której pisał Ziemkiewicz. To nie znaczy wcale, że ma być prawicowa – ma być po prostu uczciwa, dobrze zorganizowana i pozbawiona naleciałości post-komunistycznych.
Tę lepszą Polskę chcemy budować nie tylko dla nas, naszych dzieci i wnuków, lecz rów-nież jako wypełnienie testamentu tych, którzy za Polskę walczyli, a zwłaszcza tych, któ-rzy oddali za nią życie.
Jan Nowak Jeziorański tak kończy swoją książkę „Kurier z Warszawy” zwracając się do towarzyszy broni poległych i zamęczonych w obozach:

„Wasza śmierć i męka nie były daremne. Nadejdzie też i nasz polski V-day.
Krakowskim Przedmieściem, Alejami, Marszałkowską – przewalą się ze
śpiewem Warszawianki w wielkim pochodzie zwycięstwa tłumy pijane
radością i szczęściem. Dzięki Wam Polska pozostała sobą – żyje zawsze ta
sama – nasza Polska Walcząca, Wolna i Niezawisła w swej nieśmiertelnej
duszy.”

Jestem pewien, że ten dzień nadejdzie.

Montreal, 20 stycznia 2011 roku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Wto 10:52, 08 Mar 2011    Temat postu:

"Nie wszyscy zdaja sobie sprawe z tego, ze obecny atak na tradycyjna chrzescijanska kulture Ameryki i Europy opiera sie na teorii znanego ideologa, wloskiego komunisty, Antonio Gramsci’ego, ktory opracowal strategie budowania panstwa totalitarnego.W kazdym totalitarnym panstwie uciskanych jest wiecej niz uciskajacych. Jakkolwiek takie panstwa tworzy sie w oparciu o strach i terror, to niemozliwe jest stworzenie takich panstwowych instytucji, ktore bylyby w stanie kontrolowac wszystkich i wszystko w tym samym czasie Tak wiec, tyran, ktory chce zdominowac cala populacje, musi zastosowac takie srodki, ktore zmusza ofiary, aby same zakuly sie w niewole. Aldous Huxley, autor klasycznej antytotalitarnej ksiazki Nowy Wspanialy Swiat, wyjasnia, ze w idealnym systemie totalitarnym wladcy nie musza stosowac przymusu, aby kontrolowac populacje, gdyz sami poddani lubia swoje poddanstwo. W idealnym panstwie totalitarnym Huxley’a spoleczenstwo jest kontrolowane poprzez wykorzystanie seksu, narkotykow, niewyszukana rozrywke, slogany oraz zaspokajanie sztucznie tworzonych zachcianek."
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kapitan Portu na Psinie
gość



Dołączył: 14 Sty 2008
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 19:17, 10 Mar 2011    Temat postu:




http://www.youtube.com/watch?v=d3IH9opS1tc&tracker=False&NR=1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alien
supergość



Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Czw 11:41, 17 Mar 2011    Temat postu:

RESTYTUCJA MIENIA ŻYDOWSKIEGO

Na początek


Szef MSZ zapowiedział, że w czwartek resort opublikuje umowę z lat 60., "na mocy której Stany Zjednoczone zrzekły się prawa do reprezentowania w tego typu sprawach swoich obywateli i wzięły na siebie obowiązek dystrybuowania tych wielomilionowych odszokodwań, które Polska wtedy wypłaciła Stanom Zjednoczonym".


reszta

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
funkykoval
Superreaktywista



Dołączył: 06 Kwi 2006
Posty: 575
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: się bierze woda sodowa ?

PostWysłany: Czw 12:24, 17 Mar 2011    Temat postu:

Alien napisał:
RESTYTUCJA MIENIA ŻYDOWSKIEGO

Na początek


Szef MSZ zapowiedział, że w czwartek resort opublikuje umowę z lat 60., "na mocy której Stany Zjednoczone zrzekły się prawa do reprezentowania w tego typu sprawach swoich obywateli i wzięły na siebie obowiązek dystrybuowania tych wielomilionowych odszokodwań, które Polska wtedy wypłaciła Stanom Zjednoczonym".


reszta

[link widoczny dla zalogowanych]

Patrzcie umowę z lat 60-tych znaleźli, a porozumienia z 1993 między RP i FR nie mogli znaleźć - dopiero Rzepa im znalazła.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
007
Superreaktywista



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: prawie opolanin

PostWysłany: Czw 15:43, 17 Mar 2011    Temat postu:

funkykoval napisał:
Alien napisał:
RESTYTUCJA MIENIA ŻYDOWSKIEGO
l

Patrzcie umowę z lat 60-tych znaleźli, a porozumienia z 1993 między RP i FR nie mogli znaleźć - dopiero Rzepa im znalazła.....


a o co tam chodzi "porozumienie z 1993 między RP i FR"

plis


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Pią 16:58, 18 Mar 2011    Temat postu:

Alien napisał:
RESTYTUCJA MIENIA ŻYDOWSKIEGO

Na początek


Szef MSZ zapowiedział, że w czwartek resort opublikuje umowę z lat 60., "na mocy której Stany Zjednoczone zrzekły się prawa do reprezentowania w tego typu sprawach swoich obywateli i wzięły na siebie obowiązek dystrybuowania tych wielomilionowych odszokodwań, które Polska wtedy wypłaciła Stanom Zjednoczonym".


reszta

[link widoczny dla zalogowanych]


Nie można dalej tolerować jawnej niesprawiedliwości.

DOŚĆ!

„Polacy są głęboko rozczarowani tym, że rząd Stanów Zjednoczonych nie dokonuje restytucji mienia Indian - rdzennych mieszkańców Ameryki. Wzywamy Rząd Stanów Zjednoczonych do pilnego przedłożenie Kongresowi Stanów Zjednoczonych, a Kongres Stanów Zjednoczonych do uchwalenia, projektu ustawy dokonującej zwrotu mienia przede wszystkim nieruchomości w naturze, a w przypadku gdyby było to z obiektywnych przyczyn niemożliwe przyznającej rekompensaty.

Uwzględniając problemy budżetowe Rządu Amerykańskiego dopuszczamy, aby zadośćuczynienie było rozłożone w czasie. Jednak sytuacja gospodarcza Stanów Zjednoczonych jest lepsza niż przytłaczającej większości krajów świata, co wyklucza akceptację długiej zwłoki.

Polacy przywiązani do ideałów wolności, jako obiektywna strona trzecia są gotowi zarządzać specjalnym funduszem, do którego powinno być zwracane mienie w przypadku, gdyby wywłaszczeni indiańscy właściciele nie pozostawili spadkobierców lub ich ustalenie byłoby obiektywnie niemożliwe.

Polacy mają bardzo dobre i bliskie relacje dwustronne ze Stanami Zjednoczonymi i wykorzystają te bliskie związki, by w atmosferze przyjaźni i współpracy uporać się z tą kwestią na drodze dyplomatycznej.”

Powyższy apel skopiuj i wyślij e’mailem do Ambasady Stanów Zjednoczonych w Warszawie

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zatorski
Reaktywista



Dołączył: 16 Sie 2006
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Sob 12:54, 19 Mar 2011    Temat postu:

JAK ZASŁUŻYĆ NA NIENAWIŚĆ ?
Pora zaprzestać oszukiwać samych siebie, że żyjemy w społeczeństwie dojrzałym, mądrym i autonomicznym, które kształtuje swoje wybory w sposób wolny i racjonalny. Nigdy nie mieliśmy nic wspólnego z takim wzorcem. Ostatnie wybory prezydenckie pokazały aż nadto dobitnie, jak łatwo osiągnąć zwycięstwo kłamstwa i nienawiści. Wybór dokonany wówczas przez Polaków nie miał nic wspólnego z mechanizmem demokracji, skoro musiał się wspierać się na fałszowaniu i ukrywaniu rzeczywistości. Był możliwy, bo grupy interesu nazywające się mediami, po raz kolejny oszukały Polaków ukrywając przed nimi prawdę o postaci głównego kandydata. Nazywanie tego wyboru â��zwycięstwem demokracjiâ�� było aktem bezprzykładnego draństwa i pogardy dla polskiego społeczeństwa.
Zaledwie niewielki procent ludzi wypowiadających się na tematy polityczne bądź historyczne, ma poglądy ukształtowane jako wynik własnych, świadomych wyborów. Większość bezmyślnie i bezrefleksyjnie powtarza opinie zasłyszane lub utrwalone w medialnym przekazie, nie zadając sobie trudu samodzielnej weryfikacji. Przez ostatnie 20 lat nikt nie podjął się zadania edukacji politycznej Polaków, nikt nie nauczył nas postaw obywatelskich, ani dokonywania mądrych, odpowiedzialnych wyborów.
Dla tej władzy â�� podobnie, jak dla rządzących Polską kremlowskich namiestników, obywatel niemy i głuchy, nie znający historii i tradycji własnego kraju, jest wielce pożądanym ideałem. O intencjach rządzących świadczy nie tylko programowa walka z Instytutem Pamięci Narodowej i fałszowanie najnowszych dziejów, ale również drastyczne ograniczanie szkolnego programu nauczania historii, czego efektem będzie wychowywanie kolejnych pokoleń historycznych analfabetów.
Może w tej odziedziczonej po komunizmie spuściźnie tkwi przyczyna, że tak trudno przychodzi nam zrozumieć prostą relację, zachodzącą między głoszonymi poglądami i wyznawanym systemem wartości, a akceptacją obecnego przekazu medialnego i uleganiu narracji narzuconej przez ośrodki propagandy.
Nie jest przecież rzeczą naturalną, jeśli ta część społeczeństwa, która krytycznie ocenia dzisiejszą władzę, oskarżając ją o uległość wobec obcego mocarstwa i współwinę w zbrodni smoleńskiej, dostrzega jednocześnie w mediach III RP źródło racjonalnych informacji, a ludzi z grupy rządzącej traktuje jako polityków, polemistów, a nawet â��mężów stanuâ��. Nie jest naturalne, jeśli wyznawcy poglądów (nazwijmy je umownie) prawicowych i zwolennicy partii Jarosława Kaczyńskiego, są jednocześnie biernymi odbiorcami tysięcy kłamstw, oszczerstw i ewidentnych bredni rozpowszechnianych przez wiodące media i traktują ten przekaz jako podstawę do własnych refleksji i reakcji.
Do powszechnych należą sytuacje, gdy politycy PiS-u oraz ludzie utożsamiający się z tą partią, podejmują wyłącznie tematy narzucone przez ośrodki propagandy, reagując polemicznie na rozliczne â��wrzutkiâ�� i prowokacje oraz działając w rytm podanej narracji. Niemal każdego dnia, jesteśmy świadkami wywoływania przez ośrodki propagandy nowych, zastępczych tematów â�� zwykle opartych na wiedzy uzyskanej z działań służb specjalnych lub z kontrolowanych przecieków. Rzesze funkcjonariuszy medialnych prześcigają się w wynajdywaniu kolejnych â��punktów zapalnychâ��, w produkowaniu bezpodstawnych oskarżeń, plotek czy â��analizâ��. Od cuchnących tchórzostwem pomówień pod adresem ofiar tragedii smoleńskiej, po pokrętne zarzuty i kombinacje, godne następców Urbana.
W ten proces zaprzęgnięto grupę zawodowych oszustów oraz grono rezonatorów i pospolitych idiotów. Niestety - biorą w nim udział również ci wszyscy, którzy uznają ów przekaz za godny zainteresowania i polemiki, traktując propagandystów jako dziennikarzy, a wywoływane przez nich tematy â�� jako informacje. Jeśli są to ludzie świadomi realiów III RP - świadomi manipulacji i złej woli mediów, popełniają kardynalny i groźny w konsekwencjach błąd.
Kto sądzi, że odpowiadając na medialną prowokacje działa w dobrej sprawie, zdaje się w ogóle nie rozumieć, że zwycięstwo dezinformacji nie polega na przekonaniu przeciwnika do fałszywych racji lecz wyłącznie na narzuceniu mu konkretnej i kontrolowanej narracji. Dzieje się tak dlatego, że mamy do czynienia z odwróceniem podstawowych funkcji języka.
W przekazie ośrodków propagandy i ludzi z grupy rządzącej, nie służy on już komunikacji, a manipulacji, nie opisuje rzeczywistości, a ją kreuje i nie odkrywa przed nami żadnych prawd, a służy ich fałszowaniu.
Z takim przekazem, nie można dyskutować i nie wolno traktować go jako obszaru racjonalnej myśli. Wszelkie próby zaprzeczeń, krytyki i polemiki są całkowicie zbędne i nieskuteczne, bo przekaz ten nie powstał na gruncie faktów, ocen czy (choćby błędnych) poglądów, lecz wyłącznie po to, by absorbować uwagę odbiorcy i odwracać ją od rzeczy prawdziwie istotnych. Gdy przyjmujemy go za podstawę własnych rozważań i krytycznych odniesień â�� już przegraliśmy i ulegliśmy celom dezinformacji.
Tego rodzaju praktyka jest szczególnie niebezpieczna, gdy dotyczy polityków PiS-u oraz ludzi utożsamiających się z tą partią. Nie chodzi jedynie o miałkość argumentacji czy brak twardego, czytelnego przekazu. Wielu z nich nie chce bowiem zrozumieć, że cała transmisja medialna związana z tragedią smoleńską, liczne publikacje dziennikarskie i wypowiedzi polityków z grupy rządzącej, korzystają z tych samych mechanizmów fałszerstw, jakimi posługiwali się komuniści i ich sukcesorzy. Jest w niej obecny ten sam prostacki układ â��słów â�� paralizatorówâ��, wykorzystany w przeszłości do obrony interesów władzy komunistycznej i ten sam, niemal odwieczny schemat dezinformacji. Gdyby kiedykolwiek to dostrzegli, nie mogliby z atencją traktować swoich rozmówców, ani ulegać obsesji polemiki z każdą brednią wygenerowaną przez media.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie traktował przecież produkcji â��Trybuny Luduâ�� jako wolnego dziennikarstwa, a żadnemu z prawdziwych opozycjonistów nie śniłoby się toczyć doktrynalnych sporów z Gomułką czy Kiszczakiem. Jeśli więc otwarcie mówi się o powrocie do praktyk PRL-u, szalejącej propagandzie i medialnej dezinformacji â�� jak można uważać propagandystów za godnych miana dziennikarzy, a partyjnych funków za polityków? W imię jakich racji uwierzytelniać ten przekaz polemiką, a jego twórców obdarzać uwagą? A wreszcie - dlaczego brak odwagi, by potraktować tych ludzi według kryteriów na jakie zasługują?
Są to kryteria jasne, jeśli uświadomimy sobie, że tragedia smoleńska przecięła naszą teraźniejszość, krojąc Polskę według miary najprostszej i najmądrzejszej - miary człowieczeństwa. Wbrew temu co twierdzą propagandyści, wybór dokonywany w obliczu tej tragedii nie ma podłoża politycznego, a w najbardziej elementarny sposób dowodzi lub zaprzecza naszemu człowieczeństwu. Nagonka wobec prezydenta własnego państwa, tysiące wyzwisk i kalumnii, retoryka pogardy, wojna ze znakiem krzyża, szyderstwa z osób zmarłych, drwiny z majestatu śmierci â�� nie stanowią instrumentów walki politycznej.
Kto dotąd tego nie zrozumiał i w obliczu tajemnicy tragedii smoleńskiej chce budować swoją władzę â�� zasługuje na pogardę i odrzucenie. Podobnie jak ci wszyscy, którzy z powodu mętnych â��racji politycznychâ�� odmawiają zmarłym pamięci, a nawet dźwięku dzwonów.
Nie może być dialogu z kimś, komu trzeba udowadniać, że zagłada współczesnej elity jest zdarzeniem wymagającym wyjaśnienia i zdecydowanych reakcji państwa. Nie może być dialogu z oszustem, tratującym kłamstwo, jak narzędzie pracy. Nie może być polemiki z chamem, drwiącym z ofiar tragedii.
Podobno car Mikołaj I zwykł mawiać, że zna tylko dwa rodzaje Polaków: tych, których nienawidzi i tych, którymi gardzi.
Dobrze, gdybyśmy w imię dokonywania mądrych wyborów, potrafili zasłużyć na nienawiść.

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alien
supergość



Dołączył: 11 Maj 2006
Posty: 98
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/2

PostWysłany: Sob 14:12, 19 Mar 2011    Temat postu:

„RAŚ realizuje separatystyczne poglądy” – z profesorem Franciszkiem Markiem, dziekanem Wydziału Pedagogicznego WSZiA w Opolu, pierwszym rektorem Uniwersytetu Opolskiego rozmawia Tomasz Kwiatek




Jest Pan Profesor rodowitym Ślązakiem urodzonym w Bełku koło Rybnika. Jaką narodowość Pan poda w najbliższym spisie powszechnym?

Wstydem jest pytanie Marka o narodowość. Jestem Polakiem. Litania do Matki Boskiej i wiele modlitw odmawiam 3-krotnie po polsku. Dla polskich Ślązaków sprawa narodowości nie jest prawem wyboru, tylko sprawą przyrodzoną. Narodowość i religia są sprawami boskimi, a występowanie przeciwko nim jest świętokradztwem. Zastanawiałem się, jakie są źródła naszej narodowości. Jak wiadomo, mowa ludu wyraża jego tożsamość narodową, której podstawą oprócz języka jest jeszcze religia, która jest darem Boga. Odrzucenie jednego i drugiego to hańba. Tożsamość nie jest więc kwestią wyboru.

Jak Pan Profesor ocenia próby uznania narodowości śląskiej? Wiadomo bowiem, że mimo przegranej w Strasburgu, te działania nadal są prowadzone…

Dla mnie to oszustwo.

Dlaczego?

To jest realizacja separatystycznych poglądów. Od traktatu namysłowskiego zawartego w 1348 r. na Śląsku nie było tendencji separatystycznych. Śląsk był częścią Prus, ale Ślązacy zachowali swoją kulturę, czyli polską. Panna Maria, Częstochowa, Kościuszko i podobne miejscowości zakładali Ślązacy na emigracji w USA. Zresztą jest wiele odmian gwary śląskiej. U mnie w domu rodzinnym mówiono zawsze w jej dwóch odmianach: katowicko-rybnickiej i opolskiej. W moim domu, żona mówiła gwarą góralską, a dzieci opolską i dom normalnie funkcjonował. Idiotyzmem jest tworzenie języka górnośląskiego czy śląskiego. Przykładowo opolska gwara jest delikatna, piękniejsza od na przykład górniczej, gdzie „jo cie pizdna” jest jednym z częściej używanych wyrażeń. Moja rada dla tych, którzy chcą wprowadzić język śląski i narodowość śląską jest taka: uczcie się języka niemieckiego, bo część naszej śląskiej kultury ma niemieckie korzenie, ale uczcie się go jako języka obcego, a nie ojczystego.

Nadal Pan Profesor działa w Związku Górnośląskim?

Ze Związkiem Górnośląskim tylko współpracuję, ale członkiem nie jestem, chociaż byłem jednym z jego współzałożycieli. Jestem jeszcze członkiem Rady Programowej.

Czemu Pan się rozstał z tą organizacją?

Jerzy Gorzelik zarzucił mi, że jestem przeszkodą w rozszerzaniu wpływu związku na Opolszczyznę, ale ja już wcześniej się z nimi rozstałem. Nie po drodze mi z niektórymi działaczami…

Czy uważa Pan, że działania RAŚ-u są groźne dla Polski?

Tak. RAŚ realizuje separatystyczne poglądy. Już Emil Szramek napisał, że za tendencjami separatystycznymi stoi interes niemiecki. Zresztą, dziadek Gorzelika, Hierowski Zdzisław, pochodził z rodziny polskiej i nie lubił Ślązaków. Z tego co wiem, Gorzelik też nie mówi gwarą, a jego żona pochodzi z Łodzi.

Jak powinno się rozumieć współrządy PO z RAŚ w woj. śląskim?

Szanująca się władza z przestępcami powinna rozmawiać tylko za pośrednictwem prokuratorów.

Aż tak Pan to ocenia?

Tak.

A wspólne działania RAŚ i Mniejszości Niemieckiej w obu województwach? Teraz obie organizacje będą przygotowywać obchody 90. rocznicy III Powstania Śląskiego. Co Pan o tym sądzi?

To jest coś w rodzaju prowokacji. Jest to zniewaga Powstań Śląskich i żyjących potomków powstańców. To jest zniewaga!

Czym były Powstania Śląskie?

Gorzelik twierdzi, że to była wojna domowa, a Mniejszość Niemiecka mówi o walkach bratobójczych. Ja sądzę, że ani jednym ani drugim. Powstania śląskie były powstaniami ludowymi o charakterze narodowym. Przede wszystkim musimy sobie uzmysłowić, że lud nie jest skłonny do wystąpień zbrojnych. Lud chwyta za broń tylko w wyjątkowych sytuacjach. I taką wyjątkową sytuacją było powstanie państwa polskiego w 1918 r. Ludzie mieli dość panowania niemieckiego. Istniało powszechne przekonanie, że jak będzie Polska, to będzie dobrze.

Czy można te powstania porównać do innych powstań polskich?

Uważam, że każde powstanie było tragedią naszego narodu. Trzeba pamiętać, że rozeszły się losy państwowe, narodowe i społeczne Śląska i Polski od momentu jak Śląsk odpadł od państwa polskiego. W czasach Jagiellonów, szlachta zaczęła „doić” królów uzyskując coraz większe przywileje. Rzeczpospolita Obojga Narodów przekształciła się w Rzeczpospolitą szlachecką. Na Śląsku lud był polski, a nie szlachta i arystokracja. Ja znam tylko trzy wielkie wpływowe rody, które zachowały polską tożsamość: von Gaszynów, von Oppersdorffów i von Posadowskich. Jakie zrywy ludowe może przeciwstawić Królestwo Kongresowe, czy Galicja powstaniom śląskim? Dlaczego car po powstaniu styczniowym zniósł pańszczyznę?

Żeby ukarać szlachtę…

No właśnie. Mamy po jednej stronie Polaków walczących po stronie Napoleona, a o tym, że 15 tys. szlachty zaangażowało się w walkę po stronie cara, nikt jakoś nie mówi. Nie potępiajmy tego. To jest tragedia naszego narodu – car był przecież królem Polski, a pieśń „Boże coś Polskę” – która swego czasu konkurowała z Mazurkiem Dąbrowskiego o miano hymnu państwowego – wyrosła przecież z hymnu Alojzego Felińskiego napisanego na cześć cara jako króla Królestwa Polskiego. Kolejna rzecz, po powstaniu listopadowym aż 116 tys. orderów Virtuti Militari (było ich 5 klas) otrzymali żołnierze, którzy walczyli przeciw powstańcom.

Panie Profesorze, ale mówienie o powstaniach śląskich jako o wojnie domowej jest delikatnie mówiąc nieporozumieniem…

Oczywiście, że tak. Miejscowych Niemców, którzy walczyli po stronie niemieckiej, było maksymalnie 10%. Prawdopodobnie tyle samo procent było przybyszów z Polski, którzy walczyli o polskość Śląska. Dokładnie było ich 2400. Można to policzyć, bo kartoteka powstańców jest w USA, a jej kopia w Polsce. Zresztą fakt udziału w powstaniach śląskich był w ówczesnej Polsce powodem do dumy, nie było powodów, aby to ukrywać, nie było atmosfery przemilczania tego faktu. Inną kwestią są mogiły. Proszę pomyśleć, czy zna Pan jakąś wioskę, w której nie ma mogił powstańców? A gdzie są niby groby Niemców? Jak można mówić o walkach bratobójczych, gdy Polacy ginęli w walce z Bawaczykami?

A co sądzi Pan Profesor o inicjatywie Polski Śląsk? Czy wobec zaistniałej sytuacji takie inicjatywy są potrzebne?

Powiem szczerze, że oceniałem tę inicjatywę bardzo pozytywnie. Ale co ja mam sądzić o jego szefie panu Piotrze Spyrce, który jako wicewojewoda wspiera inicjatywy Gorzelika? Co mam o tym myśleć?

Popiera Pan nasz pomysł zorganizowania 2 maja Opolskiego Marszu Niepodległości?

To bardzo dobry pomysł. Jeżeli mi zdrowie pozwoli, to wezmę w nim udział. Na pewno będę pod pomnikiem Bojowników o Polskość Śląska Opolskiego.

Będzie Pan startował w nadchodzących wyborach do Senatu?

Nie odmówiłbym pod warunkiem, że nie z jakiejś partii. Jestem przekonany, że jest szansa, aby przedstawiciel Mniejszości Niemieckiej nie wygrał – warunkiem jest wystawienie jednego konkretnego kandydata.

Dziękuję za rozmowę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Sob 14:31, 19 Mar 2011    Temat postu:

Warto poczytać!


Niezależna Gazeta Obywatelska w Opolu


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lechim
Superreaktywista



Dołączył: 30 Maj 2006
Posty: 699
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 17 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Głubczyce

PostWysłany: Sob 18:00, 19 Mar 2011    Temat postu:

Dziś o godz.18,15 w RM i TRWAM
:Rozmowy niedokończone: 90. rocznica powrotu Śląska do Polski
prof. dr hab. Bogdan Cimała - Uniwersytet Opolski, prof. dr hab. Edward Długołajczyk - Uniwersytet Śląski, prof. dr hab. Franciszek Marek - Wyższa Szkoła Zarządzania i Administracji w Opolu, ks. kan. Jerzy Klichta - proboszcz Parafii pw. NMP Częstochowskiej w Witowie /archidiecezja wrocławska/"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna -> PLATFORMA DIALOGU Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Strona 8 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin