Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka
Forum jest moderowane o różnych porach
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

28 lutego

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna -> PLATFORMA DIALOGU
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alec
Superreaktywista



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Ze świata Panie , ze świata

PostWysłany: Pią 8:40, 26 Lut 2010    Temat postu: 28 lutego

Szanowni Państwo,


APEL

w związku z 66 rocznicą mordów w Hucie Pieniackiej i zagładą tej wsi przez bandy UPA i odziały SS Galizien proponuję, byśmy w naszych domach 28 lutego o godz. 20,00 zapalili w oknach świeczki na znak pamięci. Mogą też być znicze ułożone w kształcie krzyży koło naszych domów. A na stronach internetowych w tym dniu zainstalujmy też ogniki - świeczki. Naturalnie, poza innymi czynnościami, które każdy na swojej ziemi uczyni ( kościoły, pomniki itp) Dołączam jedną ze świeczek. Proszę o rozpowszechnienie tego apelu w kraju i za granicą.


Serdecznie pozdrawiam
Stanisław Srokowski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alec
Superreaktywista



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Ze świata Panie , ze świata

PostWysłany: Nie 0:31, 28 Lut 2010    Temat postu:

Nacjonaliści znów zakłócą uroczystości w Hucie Pieniackiej?
Nacjonaliści ze "Swobody" próbują zakłócić uroczystości w Hucie Pieniackiej w 2009 roku.
Szowinistyczna partia "Swoboda" organizuje w Hucie Pieniackiej swoje obchody "pamięci Ukraińców zabitych przez sowieckich partyzantów i polskich bojowników", które odbędą się w tym samym czasie, gdy rodziny ofiar i polskie władze będą obchodzić rocznicę zagłady tej polskiej wsi w 1944 roku.

28 lutego, jak co roku, obchody rocznicy zagłady polskiej wsi Huta Pieniacka z rąk SS-Galizien i ukraińskich nacjonalistów organizowane są przez Stowarzyszenie Huta Pieniacka ze Wschowy. W tegorocznych, które rozpoczną się o godzinie 13 pod pomnikiem zamordowanych wezmą udział m.in. Konsul Generalny RP we Lwowie Grzegorz Opaliński, konsul RP Marcin Zieniewicz, hierarchowie kościołów, środowiska polonijne z Lwowa, Złoczowa i Brodów, przedstawiciele lokalnych władz i rodziny pomordowanych.

Pół godziny wcześniej i kilka metrów dalej nacjonaliści ze "Swobody" rozpoczną swoje "uroczystości uszanowania pamięci Ukraińców, którzy zginęli w latach 1943-1944 z rąk sowieckich partyzantów i polskich bojowników w okolicach wsi Huta Pieniacka".

Przypomnijmy, że do podobnej sytuacji doszło rok temu. W czasie, gdy prezydenci Polski i Ukrainy rozpoczynali uroczystości z okazji 65. rocznicy tych tragicznych wydarzeń, około tysiąca zwolenników "Swobody" prowadziło swoje obchody poświęcone "Ukraińcom zakatowanym przez polskich szowinistów i radzieckich partyzantów w latach 1943-44".

Po rozpoczęciu oficjalnych uroczystości, nacjonaliści ruszyli w ich stronę. Wówczas drogę zagrodziła im ukraińska milicja. Do starć nie doszło, bo działacze "Swobody" się wycofali.

Wczoraj na konferencji prasowej deputowany obwodu lwowskiego i wiceprzewodniczący "Swobody" Ołeh Pańkewycz poinformował także, że partia ta zamierza ustawić w Hucie Pieniackiej tablicę informacyjną w języku ukraińskim i angielskim, która będzie "informowała o tym co tak naprawdę stało się na terenie tej wsi 28 lutego 1944 roku", czyli, że zbrodni nie dokonali żołnierze SS-Galizien i ukraińscy nacjonaliści, ale "niemieccy okupanci".

Pańkewycz wspomniał też, że będzie dążył do demontażu wszystkich polskich pomników na zachodniej Ukrainie, które zostaną przez władze obwodu uznane za "nielegalnie postawione". Wśród nich wymienił m.in. szczerbiec z Cmentarza Obrońców Lwowa i pomnik w Hucie Pieniackiej.

"Swoboda" chce wydać również książkę o pacyfikacjach przeprowadzonych przez polskie władze w Galicji Wschodniej w 1930 roku pt. "Na wieczną hańbę Polsce - twierdzy barbarzyństwa w Europie". Ma być to drugie wydanie tej pozycji, pierwsze ukazało się w 1931 roku nakładem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów.

tr/Kresy.pl

Zobacz także:

Mord w Hucie Pieniackiej

Prawdziwa historia ludobójstwa w Hucie Pieniackiej

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Onufry_
Superreaktywista



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 364
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 26 razy
Ostrzeżeń: 1/2

PostWysłany: Nie 9:13, 28 Lut 2010    Temat postu:

Pozwalam sobie zamieścić tutaj wykład prof.Wysockiego, który otrzymałem od jednego z członków głubczyckiego Stowarzyszenia Wspólnota Kresowa, jeśli plik ten zyska wasze uznanie będę tutaj wklejał podobne, materiały którymi dysponują nasi członkowie Wspólnoty Kresowej



UWAGI DO "TEKI EDUKACYJNE IPN. STOSUNKI

POLSKO - UKRAIŃSKIE W LATACH 1939-1947"



Prof. Józef Wysocki


I. UWAGI OGÓLNE


Tytuł opracowania jest przekłamany. W czasie II w.ś. istniała Ukraińska
Socjalistyczna Republika Radziecka (USRR), która była podmiotem prawa
międzynarodowego (reprezentacja w ONZ). 9. września 1944 r. PKWN zawarł z
USRR porozumienie o wymianie ludności. Były to tzw. Umowy Republikańskie,
posiadające znaczenie układów międzypaństwowych. Pod koniec wojny i po
wojnie przystąpiono do ich realizacji. W czasie II w.ś. na terenie Polski
zginęło ok. 200 tys. żołnierzy sowieckich narodowości ukraińskiej. Wprawdzie
za nimi szło NKWD i kontrwywiad "Smiersz", które dokonywały bezprawnych
prześladowań Polaków, ale prosty żołnierz sowiecki nie miał z tym nic
wspólnego. On wierzył, że bije "Gitlera" i idzie zdobywać Berlin, wyzwalając
po drodze inne narody. Nie wolno nam zapominać o tej daninie krwi
ukraińskiej dla Polski. Wspomnienia żołnierzy AK biorących udział w operacji
"Burza" są świadectwem braterstwa broni frontowych oddziałów sowieckich i
akowców. Polska przez cały okres wojny była podmiotem prawa
międzynarodowego, zaś OUN-UPA - wg Wiktora Poliszczuka - stanowiły niecały
jednoprocentowy odprysk Narodu Ukraińskiego, o proweniencji faszystowskiej,
bandyckiej[1]. Mordy na Polakach dokonywane przez tę organizację nie mogą
stanowić podstawy do imputowania, że OUN-UPA reprezentowała Naród Ukraiński,
przez co mogłaby być podmiotem prawa międzynarodowego, równym polskiemu
państwu. Dlatego już sam tytuł "Tek" jest przekłamaniem, co stanowi
zapowiedź wartości reszty materiału zawartego w "Tekach".

"Teki" składają się z trzech części. Część I nosi tytuł: "MATERIAŁY DLA
UCZNIA, historia, słownik pojęć, biogramy, kalendarium, wybór źródeł,
fragmenty literatury", stron 64. Część II nosi tytuł: "MATERIAŁY DLA
NAUCZYCIELA. Scenariusze lekcji, tematy esejów, bibliografia", stron 15.
Część III nosi tytuł: "KARTY, dokumenty, zdjęcia, mapy, diagramy" i składa
się z 40 kart formatu A4. W każdej z wymienionych części jest - można rzec -
połowa materiału bezużytecznego, nieprzybliżającego młodemu czytelnikowi
wiadomości niezbędnych do wyrobienia sobie poglądu na tragiczną historię obu
narodów: ukraińskiego i polskiego. Ten pogląd musi być oparty na prawdzie
historycznej okresu II wojny światowej i 2 lata po niej, na terenach już
dzisiejszej Polski. Jest to niezbędne do ułożenia sobie uczciwych stosunków
na przyszłość. Ludobójstwo OUN-UPA, z cechami niespotykanego na świecie
zwyrodniałego okrucieństwa, dokonywane na bezbronnej ludności polskiej,
żydowskiej, czeskiej, cygańskiej, rosyjskiej i ukraińskiej, nie może być
przedstawiane w świetle innym, niż to, które wynika z faktów i liczb.
Ludobójstwo nie może być nazywane np. "walką partyzancką". A właśnie cały
zestaw "Tek" zmierza do relatywizacji zbrodni OUN-UPA poprzez nazewnictwo,
porównywanie Armii Krajowej z UPA, zawyżanie, lub zaniżanie liczb (w
zależności od kontekstu), przemilczanie faktów, niedopowiedzenia, lub wręcz
oszustwa. Autorzy "Tek" dokładnie zdawali sobie sprawę z tego, że uczeń
przygotowujący się do opracowania zagadnień polsko-ukraińskich jest
kompletnie nieoczytany w tematyce, stąd łatwość narzucenia mu poglądu, który
można zdeformować wg życzeń autorów. Łatwo sobie wyobrazić konsternację
nauczycieli, w szczególności tych na Ziemiach Odzyskanych, wywodzących się
wprost z osadników, którzy cudem uniknęli śmierci od upowskiej siekiery, lub
walczyli z UPA po wojnie, którzy - jako potomkowie tych niedomordowanych
Polaków - mają w oparciu o "Teki" uczyć swoje dzieci, że ich dziadkowie byli
mordercami bezbronnej ludności ukraińskiej. W szczególności w "Tekach" jest
zszargane imię polskich żołnierzy, którzy po zakończeniu wojny, zamiast
wrócić do swoich domów, musieli walczyć z UPA, a wzięci do niewoli ginęli w
okrutnych torturach. Dlatego sumienie nauczycieli na Ziemiach Odzyskanych
odrzuca całkowicie lekcje historii oparte na "Tekach". IPN rozesłal "Teki"
do szkół i przestał się interesować ich percepcją. Moje wyrywkowe informacje
pochodzące ze szkół, z ogniw ZNP i z Sekcji Nauczycielskiej "Solidarności"
nie wskazują na to, by nauczyciele prowadzili lekcje historii oparte na
"Tekach". W tym sensie zamysł Autorów, by poprzez polską szkołę narzucić
młodemu pokoleniu Polaków ounowski punkt widzenia na historię obu narodów z
lat II w.ś., nie osiągnął celu. Natomiast literatura polityczna na świecie
być może będzie się powoływać na "Teki", cytując kłamstwa w nich zawarte
jako fakty, opisane przecież w polskim źródle, wydanym przez instytut
państwowy w wolnej już, niezależnej i demokratycznej Polsce - tu Autorzy
osiągnęli cel. Zdaję sobie sprawę z wagi wymienionych tu oskarżeń i jestem
świadomy odpowiedzialności za nie. Dlatego przystępuję do szczegółowej
analizy "Tek", chociaż ze względu na ograniczenie objętości tej pracy, nie
obejmuje ona wszystkich przekrętów i nieścisłości podanych w "Tekach".

Dotychczasowe negatywne recenzje "Tek". "Teki" zostały po raz pierwszy
publicznie negatywnie ocenione na posiedzeniu Komitetu Obchodów 65. Rocznicy
Ludobójstwa Dokonanego przez OUN-UPA na Ludności Polskiej Kresów Wschodnich,
które odbyło się w sejmie w grudniu 2007 r.[2] W punkcie 6. Rezolucji
uchwalonej na tym posiedzeniu, domagano się wycofania ze szkół "Tek
edukacyjnych IPN <<stosunki polsko-ukraińskie w latach 1939-1947>>". "Teki"
zostały również zrecenzowane przez Krzysztofa Bulzackiego[3], pozwolę sobie
jednak na nieco odmienną analizę materiału, w stosunku do tego, co
przedstawili moi Poprzednicy.



Kursywą będą pisane tylko cytaty z "Tek". Wytłuszczenia - celem
podkreślenia zagadnienia - pochodzą ode mnie.


II. MATERIAŁY DLA UCZNIA


Pozory obiektywizmu. Materiały dla ucznia odznaczają się tym, że tworzą je
cytaty z różnych opracowań i relacji. Ma to stwarzać pozory obiektywizmu,
gdyż cytowane źródła pochodzą od autorów ukraińskich i polskich oraz z
archiwów. Z tym tylko, że trzem autentycznie polskim autorom przyznano 3
strony oraz jedną stronę jako raport Armii Krajowej. Ukraińskim autorom w
liczbie 13 i dwóm niby też Polakom, ale banderofilom, przyznano 37 stron.
Naczelny redaktor opracowania dr Grzegorz Motyka - nie wiem na jakiej
zasadzie - wliczył siebie do polskich autorów i zarezerwował sobie 25 stron
tekstu. W tej statystyce - ze względów oczywistych - pozwoliłem sobie
wliczyć teksty pana dra Grzegorza Motyki, jak i samą Jego Osobę do "swoich".



Nazewnictwo i eufemizmy. W tekście używa się nazewnictwa geograficznego
ukraińskiego, a nie polskiego. Np. "Galicja" zamiast Małopolska, "Galicja
Wschodnia" zamiast Kresy Południowo-Wschodnie, lub krótko: Małopolska
Wschodnia. Zamiast banderowcy - "partyzantka ukraińska" lub "żołnierze UPA"
(oni sami siebie tak nigdy nie nazywali). Zamiast ludobójstwo OUN-UPA -
"ataki na polskie miejscowości", "usuwanie Polaków z naszych ziem",
"działania przeciwko Polakom", "wydarzenia wołyńskie", "wydarzenia w Galicji
Wschodniej", "przepędzenie ludności polskiej", "wojna <domowa>", "krwawy
konflikt, który rozgorzał" (bezosobowo, jak zjawisko pogodowe!), "wybuch
powstania" (powstanie jest akcją zbrojną przeciw aktualnej władzy, czyli
powinno być skierowane przeciwko Niemcom, a nie bezbronnej ludności),
"uzyskać teren czysty etnicznie", "banderowska akcja", no i "antypolska
akcja", użyte 35 razy. Wytłumaczeniem tego zjawiska mogą być słowa samego
głównego autora "Tek", dra Grzegorza Motyki (str. 11): Sam termin
"antypolska akcja" był używany w dokumentach OUN-UPA. Ten argument jest
oczywiście wskazaniem dla dra Grzegorza Motyki, żeby ten banderowski
eufemizm zaszczepić w polskiej literaturze historycznej i podręcznikowej.



Cytowanie wypowiedzi i dokumentów w pracy sygnowanej przez instytut
naukowy. "Teki" nie są pracą naukową, nie mają też charakteru
publicystycznego. Są przeznaczone dla szkół jako materiał pomocniczy, ale z
uwagi na firmowanie go przez instytut naukowy, "Teki" - od strony warsztatu
poznawczego - winne spełniać walory pracy naukowej. Niestety, tak nie jest.
W publicystyce można się powoływać na dokumenty z archiwum własnego, jak to
czyni pan dr Grzegorz Motyka, czy też na prywatne archiwa innych osób, np.
pana Bohdana Huka (jednego z publicystów ukraińskiego pisma "Nasze Słowo",
znanego jako banderofilskie). Dokumenty cytowane w oficjalnej publikacji
Instytutu Pamięci Narodowej muszą być naukowo zweryfikowane, a tak nie jest.
W omawianej sprawie IPN winien wykazać specjalną ostrożność, gdyż w
ostatnich latach apologeci OUN-UPA cudownie znachodzą różne "dokumenty",
świadczące jakoby o wojnie prowadzonej przez UPA przeciwko Niemcom, o
polskich prowokacjach zbrojnych przeciwko spokojnej ludności ukraińskiej na
lubelszczyźnie, itp. Te niezweryfikowane "dokumenty" są przedstawiane na
różnych konferencjach jako "niezbite dowody" na upowską niewinność, na
polską prowokację. Niestety, na ogół bez żadnej reakcji ze strony polskich
"naukowców", zatrudnionych w IPN.



Naruszenie zasad etycznych, obowiązujących w świecie naukowym.
Niejednokrotnie w wypowiedziach prywatnych, pracownicy naukowi legitymujący
się niższym stopniem naukowym, oceniają negatywnie lub pozytywnie prace
profesorów. W publikacjach o charakterze naukowym, jest rzeczą normalną
zajęcie stanowiska naukowego innego, niż zajmują nawet uznane sławy naukowe.
Nie jest jednak przyjęte, aby w pracy sygnowanej przez instytut naukowy,
autor pracy - tym bardziej, że przeznaczonej dla szkół - podsumowywał
pisarstwo naukowe jednego profesora jako nienaukowe, a innych profesorów,
nota bene ukrainofilów, jako naukowe. Tu muszę zacytować odpowiednie
przykłady: str. 41 Nadal jednak pojawiają się liczne publikacje, w których
przedstawia się ówczesny konflikt polsko-ukraiński podobnie jak w PRL.
Najbardziej znanym autorem tego nurtu jest Edward Prus. Jego prace,
zawierające wiele błędów faktograficznych, pozbawione są znaczenia
naukowego. W innym miejscu na tej samej stronie dr Grzegorz Motyka pisze:
Książka Ryszarda Torzeckiego jest uznawana przez większość historyków za
najlepszą pracę na temat stosunków polsko-ukraińskich w okresie drugiej
wojny światowej. Autor korzystał z archiwów polskich i niemieckich, a także
z bogatej literatury przedmiotu, polskiej i zagranicznej. Albo na str. 44
uwaga dra Grzegorza Motyki zamieszczona w stopce odnośnie innego naukowca:
Książka Tadeusza Andrzeja Olszańskiego była jedną z pierwszych prac
opublikowanych po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 r. W tym
miejscu koniecznie musimy wspomnieć o kilku autorach (nie miejsce tu na
wymienienie wszystkich), których publikacje naukowe są totalnie pomijane
przez wielu ukraińskich naukowców, wywodzących się z obszaru zwanego
"banderowszczyzną", jak też Ukraińców zamieszkałych w Polsce i podających
się za Polaków.

Jedną z pierwszych książek nt. banderowskiego ludobójstwa napisał ks. bp
Wincenty Urban[4], który w czasie wojny pracował w sekretariacie
archidiecezji lwowskiej i miał dostęp do ówczesnych dokumentów kościelnych,
napływających do kurii bezpośrednio po mordach dokonanych w poszczególnych
parafiach. Książka nigdzie nie jest cytowana przez banderofilów, bo
biskupowi Wincentemu Urbanowi i jako biskupowi i jako naukowcowi
dysponującemu dokumentami i stykającemu się bezpośrednio ze świadkami
ludobójstwa, nie można zarzucić kłamstwa. Opisy ludobójstwa dokonane przez
OUN-UPA są w tej książce opisane w sposób wstrząsający, bez zabarwień i bez
cienia nienawiści, ale i z wielkim smutkiem, że do tego doszło.

Następnym autorem pomijanym w publikacjach banderofilów, a więc i w
"Tekach", to dr hab. Wiktor Poliszczuk, Ukrainiec, ale opisujący smutne i
gorzkie prawdy o swoich rodakach[5], jak sam niejednokrotnie podkreśla - dla
dobra przyszłych stosunków polsko-ukraińskich, które wg niego nie mogą się
opierać na uproszczeniach i dopasowywaniu wykładni historycznych wydarzeń
do aktualnej polityki (political correctness). Tę poprawność polityczną
Wiktor Poliszczuk zarzuca polskim naukowcom w książce wydanej po seminarium
historycznym pt. "Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1918 -1947", które
odbyło się w Warszawie w dniach 22-24 maja 1997 roku[6]. Praca ta jest o
tyle istotna, że "Teki" są pisane pod obecną doktrynę polityczną Polski, wg
której pojednanie polskie-ukraińskie jest fundamentem polskiej polityki
wschodniej. Tymczasem owo "pojednanie" jest rozumiane przez naszych
nieoczytanych polityków jako pojednanie polsko-banderowskie, tak, jak gdyby
nie istniała Ukraina kijowska i naddnieprzańska, nieskażone ludobójstwem, z
którą nie musimy się pojednywać, bo historia II w.ś nie dzieli nas, a łączy.
Wiktor Poliszczuk, bada fenomen OUN-UPA z pozycji interdyscyplinarnych:
politologii, prawa i historii[7]. Jest publicystą bardzo płodnym, toteż
powołuję się tutaj tylko na jego niektóre prace. Autorzy "Tek" całkowicie
pomijają prace profesorów: Bogumiła Grotta, Ryszarda Szawłowskiego, Adolfa
Kondrackiego, Tadeusza Piotrowskiego (University of Hampshire - USA) i
wielu, wielu innych.



Spłycenie, czy wręcz pominięcie źródeł ideowych, na których oparła się
ludobójcza działalność OUN-UPA. W "Tekach" nie ma wzmianki o ideologii,
która pchnęła Ukraińców-Haliczan, zorganizowanych w OUN-UPA do
wyrafinowanych zbrodni na Polakach - często ich najbliższych krewnych. Całe
to barbarzyństwo popełniane w imieniu własnym, czy też na żądanie
hitlerowskich Niemiec oraz wspólnie z nimi, nawet wbrew własnym chłodnym
kalkulacjom politycznym, staje się niezrozumiałe, bez zapoznania się z
ideologią ukraińskich nacjonalistów. Per analogiam: gdyby ktoś chciał np.
rozważać praprzyczyny zbrodni hitlerowskich, a zaczął od dojścia do władzy
Hitlera, to popełniłby podstawowy błąd logiczny. Hitleryzm w jego
zaistniałej nieludzkiej formie zaistniał na pożywce pangermanizmu, sączonego
prawie od wieku dzieciom w szkołach oraz na darwinistycznej ideologii rasy
panów i rasy niewolników, na relatywizacji pojęć dobra i zła, opisanych w
pracach filozoficznych Friedricha Wilhelma Nietzsche'go.

"Słownik pojęć", to podrozdział w "Tekach". Hasło "Organizacja Ukraińskich
Nacjonalistów" zaczyna się od kalendarium jej założenia, jakie przeszła fazy
rozwoju, rozłamu, itd., bez wzmianki o Dmytro Doncowie, twórcy ideologii
ukraińskiego integralnego nacjonalizmu. Tym, czym dla hitlerowców była "Mein
Kampf", tym dla ukraińskich nacjonalistów była książka Dmytro Doncowa
"Nacjonalizm", wydana w roku 1926 (nie przetłumaczona na język polski).
Szczegółowy opis ideologii Dmytro Doncowa znajdziemy w pracach Wiktora
Poliszczuka[8]. Autorzy "Tek", aby nie być posądzonymi, że w ogóle nie
wspominają o nacjonalistycznej ideologii OUN, na stronie 14. cytują nawet
urywki z tzw. "dekalogu nacjonalisty". I tu pierwsze kłamstwo, bo nazwa
dekalogu brzmi: "dekalog ukraińskiego nacjonalisty". W "Tekach" są cytaty z
owego "dekalogu". Punkt 7. Nie zawahasz się wykonać najniebezpieczniejszego
czynu, kiedy tego wymaga dobro sprawy. JEST TO ŚWIADOME FAŁSZERSTWO DRA
GRZEGORZA MOTYKI, BO ÓW SIÓDMY PUNKT MA BRZMIENIE: Nie zawahasz się wykonać
największego przestępstwa, jeśli tego wymagać będzie dobro Sprawy.
Ukraińskie słowo "złoczyn" nie może być tłumaczone jako
"najniebezpieczniejszy czyn". "Złoczyn" znaczy przestępstwo i nie ma innych
znaczeń. NASTĘPNE FAŁSZERSTWO TO PUNKT 8. "DEKALOGU". W tłumaczeniu pana dra
Grzegorza Motyki: 8. Nienawiścią i bezwzględną walką będziesz przyjmował
wroga Twego Narodu. A POWINNO BYĆ: Nienawiścią i podstępem będziesz
przyjmować wroga Twojej Nacji. Podstęp znaczy "pidstup", a walka znaczy
"borotba" - pomylić te pojęcia może tylko ten Ukrainiec, który chce się
pomylić. Dla obrazu całości ounowskiej "etyki" należałoby jeszcze zacytować
pkt 10 "dekalogu": 10. Będziesz dążyć do poszerzenia siły, chwały, bogactwa
i przestrzeni Państwa ukraińskiego, nawet w drodze zniewolenia
obcoplemieńców[9]. Ten ostatni punkt to żywcem wzięta idea "Lebensraumu" z
"Mein Kampf" Adolfa Hitlera. I rzecz dziwna, bo zarówno Wiktor Poliszczuk,
jak i Grzegorz Motyka powołują się na to samo źródło podające "dekalog"[10].
Czytelnik "Tek" musi wybrać, który z wymienionych Ukraińców jest oszustem.
Ja wątpliwości nie mam. Jest jeszcze trzeci autor - uczony, historyk,
profesor uniwersytetu we Lwowie, obłożony anatemą dzisiejszych ukraińskich
nacjonalistów, którzy w żadnej publikacji i na żadnej konferencji naukowej
nie powołają się na jego prace, nie wspomną nawet jego imienia. Jest nim
Witalij Masłowśkyj, autor m.i. książki "Z kim i przeciw komu walczyli
nacjonaliści ukraińscy w latach II wojny światowej"[11]. W książce wyraźnie
jest udowodniony faszystowski charakter OUN-UPA i odpowiedzialność tych
formacji za zbrodnie wojenne, popełniane wspólnie z Abwehrą, gestapo i SS.
Ale nie tylko prawda historyczna jest przyczyną przemilczania tego
ukraińskiego uczonego, a przede wszystkim to, że za tę książkę został we
Lwowie zamordowany kilka miesięcy po jej ukazaniu się. To nie był przypadek,
bo już wcześniej miała miejsce we Lwowie próba zamachu na prof. Witalija
Masłowśkiego, która została udaremniona przez przechodniów. Musimy sobie
zadać pytanie, czy uczciwy naukowiec na "banderowszczyźnie" nie będzie się
zastanawiał, czy ogłaszać swoje wyniki badań, jeśli one nie pasują do
dzisiejszych poglądów OUN, czy raczej instynkt samozachowawczy skłoni go do
milczenia, lub kłamania. Możemy sobie zadać pytanie, czy na
"banderowszczyźnie" w ogóle jest możliwy swobodny, naukowy dialog, tak jak u
nas, gdzie nawet za polskie pieniądze, drukuje się w ukraińskim "Naszym
Słowie" artykuły głoszące apoteozę UPA?



Dywizja SS "Galizien". Dr Grzegorz Motyka poświęca tej dywizji dwie
strony, ale z tekstu wcale nie widać zbrodniczości tej faszystowskiej
jednostki ukraińskiej na służbie hitlerowskiej. Na ten temat jest już bogata
literatura, oparta głównie na niemieckich dokumentach (Niemcy sami siebie
nie okłamywali) oraz ukraińskich, z czasów tworzenia dywizji[12]. Opisy
tworzenia dywizji SS "Galizien" publikowane przez inicjatorów jej powstania
już po wojnie nie wnoszą nic nowego, raczej mają charakter usprawiedliwiania
się z kolaboracji z hitlerowcami. Z dokumentów cytowanych przez Witalija
Masłowśkiego przebija służalczość ukraińskich inicjatorów organizowania
dywizji, pogarda Niemców dla Ukraińców i niedowierzanie im oraz głupota
samych Haliczan, którzy już po bitwach stalingradzkiej i kurskiej, gdy
potęga Niemiec została złamana, pchają się na front, by ginąć u boku
niemieckiego faszyzmu "aż do zwycięstwa". Niemcy woleli używać ukraińskich
nacjonalistycznych oddziałów jako policyjnych do zwalczania partyzantki
polskiej i radzieckiej na Białorusi i w Karpatach, słowackiej i
jugosłowiańskiej, niż tworzyć z nich duże ugrupowania liniowe. Przede
wszystkich nie dowierzali ukraińskim nacjonalistom, jak oni zachowają się w
krytycznych momentach na froncie, zaś ukraińskie oddziały policyjne (było 5
pułków policji SS) Niemcy rozpraszali na dużym obszarze, pod różnymi
komendami, by nie miały ze sobą kontaktu (do scalenia tych jednostek doszło
tylko raz, pod Brodami). Jednostki te na bezpiecznych tyłach frontu
zachowywały się zbrodniczo w stosunku do ludności cywilnej, co też Niemcom
odpowiadało. W tym miejscu musimy powołać się na dwutomowe dzieło Władysława
Siemaszko i Ewy Siemaszko[13]. Dzieło to - jak pospolicie się je nazywa -
"książka Siemaszków", jest niepodważalnym dokumentem ukraińskiego
ludobójstwa na Wołyniu. Książka została wydane 2 lata przed "Tekami", a
autorzy "Tek" tylko w jednym zdaniu mimochodem wspominają nazwiska autorów,
nie wymieniając nawet w stopce tytułu pracy, by w żadnym miejscu "Tek" nie
zaistniało słowo "ludobójstwo". Fakt ten należy uznać jako tchórzliwą
ucieczkę przed wymową argumentów, po to, by móc łatwiej uprawiać
relatywizację zbrodni ukraińskich nacjonalistów. Na str. 1089 "książki
Siemaszków" zaczyna się rozdział pt. "Zbrodnie niemiecko-ukraińskie". To
partnerstwo w popełnieniu zbrodni jest nierozdzielne, gdyż trudno ocenić
która ofiara padła od kuli SS-mana niemieckiego, a która od ukraińskiego. Dr
Grzegorz Motyka w ogóle nie wspomina o udziale ukraińskiej policji w
likwidacji całych polskich wsi i żydowskich gett. W "książce Siemaszków"
wspólne zbrodnie niemiecko-ukraińskie są usystematyzowane i wymienione w
Tabeli 21. Brak podkreślenia w "Tekach" zbrodniczości ukraińskich
SS-mańskich oddziałów jest spójne z ich heroizacją na Ukrainie zachodniej,
co ma doprowadzić do uznania zbrodniarzy za kombatantów.



Tworzenie legendy o UPA. W podrozdziale pt. "Ukraińska Powstańcza Armia"
Autorzy "Tek" podają nieprawdę niemal od początku do końca rozdziału. Np.
takie zdanie: W latach 1943-1944 w ramach antypolskiej akcji próbowała
[UPA - J.W.] usunąć siłą Polaków z ziem uznanych za ukraińskie, co
przerodziło się w masowe rzezie ludności cywilnej. UPA nic nie próbowała,
UPA planowo, zgodnie z rozkazem dowódcy UPA Mikoły Łebedia, przystąpiła do
rzezi bezbronnej polskiej ludności Wołynia. Rozkaz był krótki: natychmiast i
jak najprędzej zakończyć akcję totalnego oczyszczenia ukraińskiego
terytorium z ludności polskiej. Rozkaz ten winien być w "Tekach" zacytowany.
Brzmienie tego rozkazu jest wiarygodne, bo pochodzi ze wspomnień "Tarasa
Bulby" Borowcia - autentycznego twórcy UPA na Polesiu[14]. Opis organizacji
OUN-UPA na całym terytorium "banderowszczyzny" to zbędny balast w
materiałach pomocniczych dla szkół.

Twierdzenie, jakoby UPA zwalczała administrację niemiecką jest wyssane z
palca, bo ta administracja opierała się głównie na ukraińskich
kolaborantach - przecież nie zwalczali sami siebie! Np. w dystrykcie
"Galicja" w 1943 roku 346 wójtów i burmistrzów było Ukraińcami, a tylko 3
Polaków i 6 Niemców[15].

W opisie zmagań UPA z siłami wojsk NKWD po zajęciu zachodniej Ukrainy
przez wojska sowieckie, nie jest podkreślony cel tej walki, wcześniej
uzgodniony z Niemcami: sparaliżować tyły armii sowieckiej (bez żadnych
koncesji dla Ukraińców!). W opisie klęsk poniesionych przez UPA w tej akcji
brak jest informacji, że niedobitki UPA przeszły na spokojny teren, tj. do
masywów leśnych w Polsce południowo-wschodniej, zamieszkałej w dużym stopniu
przez Ukraińców, Bojków i Łemków. Wg nacjonalistycznych ideologów
ukraińskich tereny te winne przypaść soborowemu państwu ukraińskiemu i
dlatego należało je też "oczyścić" z "czużyńców", czyli Polaków. Brak
informacji w tym rozdziale o częściowym przegrupowaniu się UPA na teren
Polski (w granicach już pojałtańskich) nie jest niedopatrzeniem dra
Grzegorza Motyki, ale jego świadomą manipulacją, gdyż dzisiejsi banderofile
utrzymują tezę, że UPA na terenach polskich zmobilizowała się w celach
obronnych przed wywózkami Ukraińców do USRR i przed atakami Wojska
Polskiego, jako akt zemsty za Wołyń. Jest to całkowite odwrócenie przyczyn i
skutków, zaprzeczeniem dokumentom polskim, sowieckim i banderowskim, a
przede wszystko faktom. Oto przykład wybrany z kilkudziesięciu podobnych: 6
sierpnia 1944 r., w niedzielę, napadła UPA na Baligród, mordując
wychodzących z kościoła 41 osób. Wkrótce OUN wydała odezwę do Polaków, by
opuścili te tereny pod groźbą śmierci. Wojska Polskiego jeszcze na tym
terenie nie było, wywózek do USRR nie było. Natomiast zaczęło się
ludobójstwo na wzór wołyński i to było przyczyną późniejszego wkroczenia
Wojska Polskiego na te tereny, łącznie z akcją "Wisła".



Ukraińska wierność i polskie wiarołomstwo. Dr Grzegorz Motyka we Wstępie
na str. 5 pisze: W kwietniu 1920 r. rozpoczęła się polsko-ukraińska ofensywa
na Kijów, jednak wobec kontrofensywy wojsk bolszewickich opanowanie stolicy
Ukrainy nie przyniosło spodziewanych rezultatów. Mimo to oddziały ukraińskie
walczyły u boku armii polskiej aż do końca wojny polsko-bolszewickiej.
Ostatecznie plany Petlury przekreśliło złamanie przez Polskę zobowiązań
sojuszniczych i podpisanie traktatu pokojowego z Rosją Radziecką w Rydze.
Przypomnijmy fakty: po zdobyciu Kijowa Józef Piłsudski wydał odezwę do
Ukraińców, że Ukraina będzie krajem niezależnym i wojska polskie niebawem ją
opuszczą. Z kolei Semen Petlura wydał odezwę do Narodu Ukraińskiego, by
Ukraińcy wstępowali do armii ukraińskiej, której zadaniem będzie obronić
nowopowstającą samostijną Ukrainę. Niestety, Petlura zdołał zgromadzić tylko
ok. 20 tys. strzelców, podczas gdy całe 12. i 14. armie bolszewickie
Tuchaczewskiego były armiami narodowościowo ukraińskimi. Podobnie konnica
Budionnego częściowo składała się z Ukraińców. Reasumując, po stronie
bolszewickiej, przeciwko samostijnej Ukrainie walczyło co najmniej 250 tys.
Ukraińców, a za samostijną 20 tys. Umowa Piłsudski-Petlura składała się z
pięciu punktów i w żadnym z nich nie było napisane, że Polacy mają własną
krwią i wysiłkiem materialnym wywalczyć mniejszości ukraińskiej samostijną
Ukrainę, wbrew woli większości Ukraińców. Po I w.ś. i po wojnie
polsko-bolszewickiej Polska była krajem totalnie zniszczonym i wykrwawionym.
Polska nie miała już sił i zasobów materialnych by walczyć o Ukrainę, o
którą oni sami (w większości) walczyć nie chcieli i wybrali szczęście w
Ukraińskiej Republice Radzieckiej. Pokój ryski był dla Polski jedynym
rozwiązaniem, bo jak słusznie Polacy przewidywali, bolszewicy uporają się w
końcu z Denikinem, Wranglem i Judeniczem, a wówczas na Polskę runie nie 6
(jak to było w roku 1920), ale 12 armii bolszewickich, a wtedy nie zdarzy
się drugi "cud nad Wisłą". Autorzy "Tek" tego nie rozumieją, bo jest im obce
myślenie kategoriami polskiej racji stanu. Natomiast uczniowie w klasach
licealnych winni już być uwrażliwiani na rozumienie pojęcia polska racja
stanu - "Teki" im w tym nie pomogą.



Prawdy i półprawdy dotyczące 1939 roku. Zaczniemy od cytatu ze str. 5: We
wrześniu 1939 r. wśród około miliona żołnierzy polskich było 106-112 tys.
Ukraińców. Walczyli między innymi w bitwach pod Mokrą, na Pomorzu i nad
Bzurą. Około 8 tys. zginęło w walkach, dwa razy tyle było rannych. Wielu
odznaczono za odważną postawę na polu bitwy.Jest to prawda. Znakomita
większość obywateli polskich narodowości ukraińskiej zgłosiło się do
jednostek wojskowych po otrzymaniu karty mobilizacyjnej i na froncie
wykazali się męstwem. O tym trzeba pamiętać, ale to była tylko jedna strona
medalu. Druga jest następująca: nie wszyscy Ukraińcy postąpili lojalnie. Na
stronie 6. czytamy: Po 10 września doszło do wystąpień - Ukraińcy napadali
na polskich kolonistów, posterunki policji, rozbrajali żołnierzy polskich. I
znowu kłamstwo. Nie tylko rozbrajali, ale mordowali pojedynczych żołnierzy i
małe grupy, które zmierzały do granicy węgierskiej, czy rumuńskiej. Na ten
temat jest już tak bogata literatura, że nie będę jej cytował. Następny
cytat dotyczący 1939 roku: Deklarację lojalności wobec państwa polskiego
złożyło wielu ukraińskich polityków. 24 sierpnia 1939 r. największa
ukraińska partia polityczna, Ukraińskie Zjednoczenie Narodowo-Demokratyczne,
wezwała do powstrzymania się od akcji przeciwko Polakom. 2 września 1939 r.,
na ostatnim posiedzeniu sejmu, podobne oświadczenie złożył lider ukraińskiej
reprezentacji w parlamencie, wicemarszałek Sejmu Wasyl Mudryj. Stwierdził on
między innymi: "My, Ukraińska Reprezentacja Narodowa (.) oświadczamy, że
obecnie nie czas na wzajemne spory polityczne i że decyzję powyższą wraz ze
społeczeństwem ukraińskim w całej pełni wykonamy i poniesiemy wszystkie
ofiary dla zwartej obrony Państwa". 3 miesiące później Wasyl Mudryj wraz z
Banderą i innymi ukraińskimi faszystami bierze udział w naradzie w gestapo w
Krakowie. Wiemy czym interesowało się gestapo. Niestety, archiwa gestapo są
jeszcze zamknięte przed historykami, dlatego nie znamy roli, jaką w owym
czasie gestapo i nacjonaliści ukraińscy wyznaczyli Wasylowi Mudryjowi. Na
wschodzie Polski wojska niemieckie były witane przez miejscową ludność
ukraińską kwiatami. Współpraca ukraińskich nacjonalistów z hitlerowskimi
Niemcami zaczęła się na długo przed II w.ś., głównie w dziedzinie wywiadu i
przygotowania sabotażu.



Żonglowanie statystykami. Grzegorz Motyka na str 5: W granicach II RP
znalazło się ponad 5 mln Ukraińców. Stanowili oni 16 proc. obywateli państwa
polskiego. Twierdzenie to przeczy spisom powszechnym przeprowadzonym w
Polsce: pierwszemu z 1921 r. (3.9 mln Ukraińców, tj. 14,3%), następnemu z
1931 r. (4.44 mln Ukraińców, tj. 13.9%) oraz wyliczeniu metodą procentów
składanych na wrzesień 1939 r. (4.74 mln Ukraińców, tj. 13.7%). Wzrost
bezwzględnej liczby Ukraińców w Polsce jest oczywisty. Natomiast
zmniejszanie się procentowego udziału Ukraińców w Polsce to wynik
deklarowania się małżeństw mieszanych polsko-niemieckich, polsko-żydowskich,
polsko-ukraińskich i polsko-białoruskich jako narodowości polskiej oraz
coraz częstsze deklarowanie się mieszkańców Podlasia i Białostockiego jako
Polacy, z tych rodzin, które wcześniej deklarowały się jako "tutejsi"
(jeszcze 707 tys. "tutejszych" w spisie z roku 1931).

Położenie Ukraińców w okresie II RP jako uzasadnianie późniejszych mordów.
Grzegorz Motyka i Ryszard Torzecki na str 5: W praktyce stali się oni
[Ukraińcy - J.W.] obywatelami drugiej kategorii. Doprowadziło to, jak
zauważa Ryszard Torzecki, "do konsolidacji ruchu narodowego Ukraińców i do
spotęgowania nastrojów nacjonalistycznych, kryjących w sobie groźną
zapowiedź odwetu". Tymczasem sami Autorzy "Tek" na innych stronach
przyznają, że mniejszość ukraińska miała swoje organizacje kulturalne,
polityczne (kilka partii), gospodarcze - prężnie rozwijającą się
spółdzielczość, szkoły podstawowe, średnie i dostęp do wyższych uczelni na
równi z innymi obywatelami. Wielu Ukraińców było naukowcami zatrudnionymi na
polskich uczelniach (doc. Włodzimierz Kubyjowicz), inżynierami (prawie inż.
Stefan Bandera), wyższymi dowódcami w Wojsku Polskim (płk Pawło Szandruk),
że zacytujemy nazwiska tylko czołowych postaci wymienionych w "Tekach".



Wywózki na Sybir w latach 1940-1941. Grzegorz Motyka na str. 6: W momencie
wejścia armii sowieckiej [17 września 1939 r.] rozpoczęły się aresztowania
pracowników polskiego aparatu państwowego, działaczy politycznych i
społecznych (.) Represjami objęto w pierwszej kolejności Polaków, uznanych
za najbardziej niebezpiecznych dla Związku Radzieckiego. Tysiące żyjących
jeszcze świadków tamtych wydarzeń zgodnie stwierdza, że denuncjatorami
Polaków i konwojującymi ich do pociągów na Sybir byli Żydzi i Ukraińcy. I
dalej Autor pisze: W połowie 1940 r. nastąpiła zmiana sowieckiej polityki -
większość działań represyjnych skierowano przeciwko Ukraińcom. Należy
uściślić: przeciwko nacjonalistycznym działaczom ukraińskim. Gdy ukraińscy
nacjonaliści spełnili swoje nikczemne zadanie względem Polaków, to przyszła
kolej i na nich - taka już była sowiecka sprawiedliwość. Potem, już na
Syberii, czy w Kazachstanie, wywiezieni tam nacjonaliści ukraińscy podawali
się za Polaków, gdy była organizowana armia gen. Andersa. W ten sposób
Polska uratowała ich od śmierci na nieludzkiej ziemi. Przykładem może tu być
Petro Onyszkewycz, ojciec europosła Janusza Onyszkiewicza, brat Myrosława
Onyszkewycza (ps. w UPA "Orest"), inicjatora i rozkazodawcy mordów na
Polakach w południowo-wschodniej Polsce. Nie wierzę, by dr Grzegorz Motyka
nie wiedział o roli, jaką w stosunku do Polaków spełnili nacjonaliści
ukraińscy podczas pierwszej okupacji sowieckiej na ziemiach polskich i o ich
uratowaniu przez gen. Andersa. Przemilczanie faktów, tak istotnych dla
historii obu narodów, traktuję jako świadome fałszerstwo.



UPA walczyła ze swoimi dobroczyńcami? Grzegorz Motyka na str. 7: W lutym
1943 r. banderowcy zdecydowali się na rozpoczęcie zakrojonych na szeroką
skalę walk partyzanckich skierowanych jednocześnie przeciwko Niemcom,
Sowietom i Polakom. W lutym 1943 r. sowietów na "banderowszczyźnie" jeszcze
nie było, dzień 2 lutego 1943 r. uważa się jako zakończenie bitwy
stalingradzkiej. Nie mogli więc banderowcy walczyć z nieobecnym na ich
terytorium wojskiem sowieckim. Z Niemcami banderowcy nie walczyli, bo to
Niemcy dostarczali UPA broń i amunicję. Czy Niemcy dozbrajaliby UPA do końca
swojej obecności na terenie Małopolski, gdyby UPA skierowała broń przeciwko
nim? (były pojedyncze przypadki, że UPA sprzeciwiła się dostarczeniu Niemcom
kontyngentów). Pozostali do walki (czytaj: do wymordowania) tylko Polacy,
którzy w roku 1943 byli jeszcze niezorganizowani, niespodziewający się
ataków, bezbronni.



Manipulacja datami i zamiana skutków z przyczynami. Grzegorz Motyka, str.
8: Z kolei mordów na Zamojszczyźnie (w 1943 r. zabito tam kilkuset
przedstawicieli ukraińskiej społeczności), które zdaniem autorów ukraińskich
sprowokowały OUN-UPA do akcji na Wołyniu, dopuszczono się już po rozpoczęciu
wołyńskich czystek; przynajmniej po części były one odpowiedzią na
poczynania banderowców. Pokrętny język, nie wiadomo o co chodzi. Należy
wyjaśnić: 27 listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli akcję wysiedlania Polaków z
Zamojszczyzny i osadzania tam rodzin niemieckich, tworząc tzw. pierwszy
obszar osadniczy (wg planów i nomenklatury Heinricha Himmlera). Wywieziono
ok. 100 tys. Polaków niezdolnych do pracy do obozów, a zdolnych do pracy na
roboty do Niemiec, zaś dzieci wywieziono do Niemiec na zniemczenie. W
pierwszym etapie akcji, na terenie 116 wsi, z których wyrzucono Polaków,
Niemcy osiedlili kolonistów narodowości niemieckiej i nie przekraczającej
kilkuset osób ukraińskiej. Oddziały BCh i AK przeciwstawiły się zbrojnie
akcji wysiedlania Polaków, ale z powodu zaskoczenia i szczupłości własnych
sił nie potrafiły jej zapobiec. Natomiast po zasiedleniu Zamojszczyzny
Niemcami i Ukraińcami, polska partyzantka wybijała osadników. Czy Polacy
byli w stanie odróżniać i traktować inaczej osadników niemieckich i
ukraińskich, skoro jedni i drudzy byli uzbrojeni? Grzegorz Motyka nazywa to
mordem na Zamojszczyźnie .przedstawicieli ukraińskiej społeczności (nie
akcją antyukraińską). A czystki na Wołyniu, wg niektórych pisarzy
ukraińskich miałyby być odpowiedzią na wydarzenia na Zamojszczyźnie. Widzimy
tu, do jakiego absurdu doprowadza większość ukraińskich historyków
usprawiedliwienie banderowskiego ludobójstwa, zapoczątkowanego na Wołyniu.
Panu dr Grzegorzowi Motyce wydaje się, że to krętactwo i jego cel będą dla
wszystkich nieczytelne. Mogą natomiast być nieczytelne dla młodzieży, a
może nawet dla niedociekliwych nauczycieli, do których są adresowane "Teki".



Co ważniejsze przy ocenie banderowskiego ludobójstwa: rozkazy o
wstrzymaniu mordów, czy praktyczna ich kontynuacja. Grzegorz Motyka, str. 8:
Kres tej swoistej polsko-ukraińskiej wojnie położyło przejście Armii
Czerwonej i włączenie spornych terenów do ZSRR. Nieprawda! Resztki mężczyzn
(Polaków) zamieszkujących Kresy Wschodnie II RP zostało powołanych do
tworzącej się Armii Polskiej. Gdy armia ta wyruszyła na front, kobiety,
dzieci i starcy zostali zupełnie bezbronni, toteż banderowcy i ci Ukraińcy,
którzy nie dali się zmobilizować do armii sowieckiej i poszli do lasu,
przystąpili do dokończenia dzieła wymordowania resztek Polaków. Jedynym
ratunkiem dla bezbronnej polskiej ludności okazały się dzieci i starcy,
uzbrojeni przez sowietów (istriebitelnyje bataliony). Były to oddziały
niewyszkolone i nieliczne, zdolne jedynie do obrony pozycyjnej miejscowości
zamieszkania. Ale samo ich istnienie dla UPA i ukraińskich historyków było
uzasadnieniem ich zwalczania - łącznie z dalszym paleniem i mordowaniem
całych wsi. I dalej Autor pisze: 1 września 1944 r. dowódca UPA w Galicji
Wschodniej, Wasyl Sidor "Szelest", wydał rozkaz wstrzymujący "masowe
antypolskie akcje". Od tej pory wolno było jedynie atakować Polaków
służących w sowieckiej milicji pomocniczej (w istriebitielnych batalionach).
Przekazywanie rozkazu do oddziałów partyzanckich trwało kilka miesięcy, nie
zawsze go przestrzegano (szczególnie było to widoczne na przełomie 1944 i
1945 r. w Tarnopolskiem). Po co Autor pisze o rozkazie, o którym wie, że
albo on nie zaistniał, albo był drugi rozkaz: "kontynuować czystkę etniczną".
Najważniejsze w tej historii jest to, jakie były fakty. A fakty były takie,
że UPA kontynuowała ludobójstwo na Polakach aż do ich zniknięcia z tych
ziem. Usprawiedliwianie zbrodniarzy, że rozkazy szły powoli (łącznik na
koniu jechał kilka miesięcy?!), jest nieudolną próbą usprawiedliwiania
mordów na Polakach, mimo, iż wiadomo było, że na tej ziemi nie będzie już
Polski. Odpadają więc "uzasadnienia" upowców i ich dzisiejszych apologetów,
że OUN-UPA rozpoczęło "akcje przeciwpolskie", aby na przyszłej konferencji
wykazać, że nie może być państwa polskiego tam, gdzie w ogóle nie ma
Polaków. W tej sytuacji zbadanie przyczyn kontynuacji ludobójstwa UPA nie
leży już w gestii historyków, ale psychologów, zajmujących się dewiacjami
zbrodniarzy.



Wybrane okruchy prawdy o współpracy podziemia poakowskiego z UPA jest
zakłamaniem prawdy. Grzegorz Motyka, str. 8: .z czasem doszło do zmiany
taktyki UPA wobec Polaków. Jej wyrazem były między innymi porozumienia
pomiędzy podziemiem poakowskim a UPA zawarte na przełomie kwietnia i maja
1945 r. w województwach lubelskim i rzeszowskim, które doprowadziły do
ograniczenia liczby ofiar. W województwie lubelskim porozumienie przetrwało
do 1947 r. i zaowocowało nawet paroma wspólnymi akcjami przeciwko nowym,
komunistycznym władzom. Przedstawmy pokrótce historię prób czynionych przez
polskie podziemie, zmierzające do negocjacji z UPA. Po rozpoczęciu przez UPA
straszliwych mordów na Wołyniu, dowództwo akowskie szukało kontaktów z
dowództwem UPA, celem wykazania Ukraińcom bezsensu tej drogi, jaką obrali,
tym bardziej, że strona polska wstrzymywała się od akcji odwetowych. Dowódca
Okręgu AK Wołyń płk Kazimierz Bąbiński "Luboń", by zapobiec odwetowym
odruchom Polaków, 22 kwietnia 1943 r. wydał rozkaz: "Zakazuję stosowania
metod, jakich stosują ukraińskie rezuny. Nie będziemy w odwecie palili
ukraińskich zagród lub zabijali ukraińskich kobiet i dzieci. Samoobrona ma
bronić się przed napastnikami lub atakować napastników, pozostawiając
ludność i jej dobytek w spokoju"[16]. Obie strony ustaliły, że do dowództwa
UPA uda się przedstawicielstwo wołyńskiego delegata rządu RP Kazimierza
Banacha. 7 lipca 1943 r. wyruszyli: por. Zygmunt Jan Rumel, por. Krzysztof
Markiewicz i przewodnik Witold Dobrowolski. Polscy delegaci dotarli do
dowództwa UPA i po wstępnych rozmowach, w dniu 10 lipca, po bestialskich
torturach zostali rozerwani końmi i poćwiartowani. Doprowadziło to do
dłuższej przerwy w poszukiwaniu kontaktów.

Następne kontakty między AK a OUN miały miejsce we Lwowie[17], ale bez
rezultatów. Z zeznań nacjonalistów ukraińskich na NKWD wynika, że ze strony
ukraińskiej były to rozmowy sondażowe, lub zmierzające do oświadczenia przez
stronę polską o rezygnacji z Kresów Wschodnich na rzecz Ukrainy. Rozmowy te
nie doprowadziły do żadnych wniosków, gdyż nacjonaliści ukraińscy mieli
względem Polaków takie plany, jakie zostały zrealizowane, tzn. ludobójstwo.
W roku 1944 wrócono do rozmów polskiego podziemia z OUN[18] i ustalono
zasady "uspokojenia terenu", nad czym miały czuwać obie strony na terenach
zamieszkałych przez daną większość, odpowiednio: polską czy ukraińską.
Strona ukraińska nie dotrzymała żadnych uzgodnień!

W okresie poakowskim organizacja "Wolność i Niezawisłość" w swoich
raportach donosiła o działalności "band UPA"[19]. Są to suche raporty
podające ilości zamordowanych Polaków, spalonych wsi itp. Nigdy nie doszło
do rozmów kierownictw WiNu z OUN-UPA. Nie ma śladu, by któraś ze stron
szukała takiego kontaktu. Były uzgodnienia lokalnych dowódców podziemia
polskiego i ukraińskiego. Na takie uzgodnienia kierownictwo WiNu dało
zezwolenie, skoro one miałyby zmierzać do zmniejszenia ofiar. OUN-UPA dążyło
do zawierania takich umów na obszarach, gdzie polskie podziemie zbrojne było
silne, zdolne do obrony i odwetu. Ponieważ po roku 1945, NKWD, KBW i UB w
pierwszej kolejności zwalczało polskie podziemie, doprowadzało to do
przewagi podziemia upowskiego. Wówczas UPA nie dotrzymywała umów wcześniej
zawartych i mordowała Polaków wg następującego schematu: najpierw porywano w
miejscowości polsko-ukraińskiej polskich przywódców, co dezorganizowało
samoobronę, a potem następował atak na miejscowość i rzeź Polaków. Właśnie
taki scenariusz UPA przewidziała dla Pawłokomy. Upowcy porwali 6 Polaków z
samoobrony, którzy zostali zamordowani i pochowani w nieznanym dotychczas
miejscu. Wtedy nastąpił uprzedzający atak polskiego podziemia i rozstrzelano
kilkudziesięciu mężczyzn narodowości ukraińskiej. Zezwolenie dzisiejszych
władz RP na odsłonięcie tablicy pamiątkowej z 365 nazwiskami ofiar (w tym
kobiet i dzieci) jest przykładem polskiej głupoty - polskie władze uległy
żądaniom Ukraińców i nie przeprowadziły ekshumacji zwłok. Ukraińcy wiedzieli
dobrze o tym, że w tej polskiej akcji odwetowej oszczędzono kobiety i
dzieci, dlatego sprzeciwili się ekshumacji, która wykazałaby inne rozmiary i
charakter odwetu. To całe zakłamanie wokół Pawłokomy doprowadziło do tego,
że mieszkańcy Pawłokomy totalnie zbojkotowali uroczystość, która w
zamierzeniu prezydentów Polski i Ukrainy miała mieć charakter wzajemnego
wybaczenia i pojednania, a stała się następną ością niezgody. Autorzy "Tek"
również poruszają historię Pawłokomy, ale w banderowskiej interpretacji.

Dzisiejsi banderofile starają się usytuować OUN-UPA i podziemie poakowskie
na jednej, antykomunistycznej platformie. Ma to na celu zasypanie przepaści
moralnej między WiNem i OUN-UPA. Tymczasem antykomunizm w OUN-UPA przestał
odgrywać rolę, gdy chodziło o okrojenie państwa polskiego z powiatów:
hrubieszowskiego, zamojskiego, jarosławskiego, przemyskiego i sanockiego i
przyłączenia tych ziem do USRR. W tej sprawie występował dwukrotnie
Chruszczow. Raz w "Prawda Ukrainy" z dnia 6 marca 1944 r., a wcześniej, jako
I sekretarz KC WKP(b) Ukrainy, na posiedzeniu Rady Najwyższej Ukraińskiej
SRS powiedział m.i.: "Naród Ukraiński będzie się domagał włączenia do
ukraińskiego państwa sowieckiego rdzennie ukraińskich ziem, jakimi są
Chełmszczyzna, Hrubieszów, Zamość, Tomaszów i Jarosław". Hipoteza, że były
to wystąpienia uzgodnione z OUN-UPA czeka na zbadanie.



Jak dr Grzegorz Motyka zaniża liczby polskich ofiar banderowskiego
ludobójstwa i obciąża Polaków ukraińskimi ofiarami Służby Bezpeky UPA. W
podrozdziale Liczba ofiar konfliktu polko-ukraińskiego na str. 13 pisze:
według najbardziej prawdopodobnych danych w latach 1943-1948 zginęło 80-100
tys. Polaków (.) Po stronie ukraińskiej poniosło śmierć 15-20 tys. osób.
Większość z nich - 10-12 tys. zginęło na ziemiach powojennej Polski. Przede
wszystkim polskie ofiary należy liczyć już od 1939 roku, gdy Ukraińcy
rozbrajali i mordowali pojedynczych polskich żołnierzy, o czym już
pisaliśmy. "Praca Siemaszków" obejmuje tylko Wołyń, gdzie udokumentowano ok.
70 tys. morderstw na Polakach. Gdy chodzi o następne województwa wschodnie
II RP, to ukazały się trzy następne prace, obejmujące dawne województwo
lwowskie[20] (40 tys. ofiar), tarnopolskie[21] (45 tys. ofiar),
stanisławowskie[22] (23 tys. ofiar), a w opracowaniu jest województwo
lubelskie[23] (ok. 12 tys. ofiar). Razem 190 tys, ofiar. Jest to granica
dolna ofiar, bo jak znaleźć świadków mordu, gdy cała wieś zniknęła z
powierzchni ziemi i nikt się nie uratował? Gdy pan Grzegorz Motyka pisał
"Teki", to już od dwóch lat na półkach księgarskich leżała "książka
Siemaszków", wykazująca 70 tys. ofiar. Czy Autor "Tek" miał prawo napisać,
że 70-100 tys. Polaków zostało zamordowanych? Czy przy dolnej granicy 70
tys. miałoby to oznaczać, że nikt nie zginął w pozostałych województwach
poza wołyńskim? Ta tendencja banderofilów do zaniżania ofiar banderowskiego
ludobójstwa przewija się na każdej konferencji naukowej.

Z kolei Autor w ogóle nie analizuje jak doszło do ofiar narodowości
ukraińskiej. Tymczasem w wymienionych pracach są przedstawione dowody na to,
że ofiary ukraińskie w większości pochodzą od egzekucji dokonywanych przez
Służbę Bezpeky UPA na rodakach, za: ukrywanie Polaków, powiadamianie Polaków
o mającym nastąpić ataku, niewywiązywanie się z dostaw produktów dla UPA,
dezercji syna z szeregów UPA (ginęła cała rodzina, a dom był palony), itp.
Literatura wspomnieniowa polska i ukraińska jest pełna opisów tych wydarzeń
i nie będzie tu cytowana.



Symetria Umów Republikańskich. Na str. 9 Autor pisze: We wrześniu 1945 r.
rozpoczęły się przymusowe wysiedlenia [Ukraińców z Polski - J.W.].
Prowadziły je jednostki Wojska Polskiego, które często stosowały brutalny
terror. Również wysiedlenia Polaków z Ukrainy miały tragiczny przebieg, choć
środki nacisku były inne - starano się tam między innymi prowokować UPA do
antypolskich wystąpień, represjonowano polską inteligencję. W Umowach
Republikańskich jest powiedziane o dobrowolności opuszczania przez
mniejszość zamieszkującą jeden kraj do kraju drugiego. Zasada ta objęła
Litwinów, Białorusinów i Ukraińców, którzy w ramach tych umów mogli
wyjeżdżać do "swoich" republik. Ukraińcy zgłaszający się do wyjazdu z Polski
na sowiecką Ukrainę byli mordowani przez UPA jako zdrajcy. Stąd zahamowanie
procesu wyjazdów. UPA tworząc rebelię w granicach już "pojałtańskiej"
Polski, sprowokowała aneks przedłużający okres "repatriacyjny". Mniejszość
ukraińska w Polsce stanowiła ostoję dla UPA: żywiła UPA, dawała im
schronienie, budowała bunkry, magazyny broni i żywności, podziemne szpitale,
najczęściej pod wiejskimi chałupami, pełniła role łącznikowe, stanowiła
rezerwuar ludzki dla UPA. Wsie ukraińskie na terenie dzisiejszej Polski, w
oparciu o doświadczenia UPA z Małopolski Wschodniej były zorganizowane w
tzw. "Kuszczowe Widdiły", czyli oddziały terenowe, które wspomagały UPA w
zaopatrzeniu, łączności i akcjach bojowych, czyli mordach. Spowodowało to
wymuszenie na Ukraińcach wyjazdów z Polski na Ukrainę. Spokojnej ludności
litewskiej i białoruskiej nie tylko nie wysiedlano przymusowo, ale stworzono
tym mniejszościom dogodne warunki rozwoju szkolnictwa i organizacji
narodowych. Wymysłem Autora jest twierdzenie, że ktoś prowokował "UPA do
antypolskich wystąpień". UPA nigdy nie trzeba było prowokować do mordów,
gdyż mord stanowił ich program! UPA dalszym mordowaniem Polaków na terenach
wschodnich II RP, utraconych w wyniku umów jałtańskich powodowała paniczną
ucieczkę Polaków do Polski, często tak jak stali. Proszę zwrócić uwagę na
to, jak Autor usprawiedliwiająco UPA opisuje repatriację Polaków, natomiast
Polskie Wojsko, które zapewniało zabranie majątku ruchomego i bezpieczeństwo
transportu, było oczywiście brutalne. Opuszczone ukraińskie wsie UPA paliła.
Natomiast Ukraińcy repatriowani z Polski na Ukrainę zajmowali tam nietknięte
zabudowania po Polakach (jeśli wcześniej nie zostały przez UPA spalone).
Autor w dalszej części wywodów odwraca przyczyny i skutki, cytuję: .to
wysiedlenia pchały ludzi do UPA, a nie działalność UPA zmuszała władze do
wysiedleń.



Nareszcie prawda! Autor przystępując do opisu akcji "Wisła", na str. 9
zamieszcza podstawową informację: Niewątpliwie UPA dążyła do okrojenia
terenów Polski i władze państwa polskiego miały obowiązek ją zwalczać. Kto
to więc dążył do okrojenia państwa polskiego, spokojna ukraińska ludność
wiejska? Jakimi metodami ta ludność chciała okroić państwo polskie? W tym
miejscu aż prosi się pytanie dla ucznia: "będąc we władzach kraju, jak
reagowałbyś na informację, że UPA dąży do oderwania od Polski części jego
terytorium?" Należałoby tu jeszcze zacytować wystąpienia Nikity Chruszczowa
w sprawie przyłączenia do USRR przygranicznych polskich powiatów, o czym już
była mowa. Ze względu na niedostępność dla polskich badaczy archiwów
ukraińskich, nie ma możliwości dotarcia do najtajniejszych dokumentów
świadczących o kontaktach NKWD z OUN-UPA, a takie dokumenty muszą się
znajdować. Wiktor Poliszczuk napisał znamienne zdanie: "gdyby nie operacja
Wisła łącznie z przesiedleniem i rozproszeniem ludności ukraińskiej na
Ziemiach Odzyskanych, to mielibyśmy dziś w Bieszczadach Kosowo". Taki pogląd
potwierdzają wydarzenia po operacji "Wisła", gdy banderowcy próbowali
kilkakrotnie odbudować struktury OUN-UPA w lubelskim, na Mazurach, na Dolnym
Śląsku, co zostało udaremnione poprzez agenturę zainstalowaną przez UB wśród
Ukraińców. Na temat akcji "Wisła" odbyło się już kilka konferencji naukowych
i pseudonaukowych (z niedopuszczeniem autorów mających zdanie inne niż
"politycznie poprawne"), dlatego temat ten zostanie podsumowany
przemyśleniem Wiktora Poliszczuka[24]: "Należy zgodzić się z twierdzeniem,
że pod względem wojskowym niemożliwym było zlikwidowanie politycznych i
zbrojnych struktur OUN-UPA bez wysiedlenia ludności ukraińskiej z terenów,
objętych działaniem tych struktur, o czym przekonuje autorytatywna opinia
uczestnika walk OUN-UPA, ukraińskiego nacjonalistycznego działacza i
historyka, Łewa Szankowśkiego, który napisał: <<Walka zbrojna UPA oraz
podziemie OUN w Przemyskiem, jak również na całej zacurzońskiej Ukrainie,
została powstrzymana nie dlatego, że była taka lub inna przewaga sił
zbrojnych wroga. Została ona wstrzymana dlatego, że zabrakło szerokich mas
ludowych, które tę walkę popierały i w ten lub inny sposób w niej
uczestniczyły. Kiedy wysiedlono z Zacurzonia prawie wszystkich Ukraińców,
jednych do ZSRR, innych na północne i zachodnie regiony Polski, oddziały UPA
oraz podziemie OUN nie mogły dalej istnieć, były one zmuszone opuścić to
terytorium. *Łew Szankowśkyj: "Diji UPA i ukrajinśkoho zbrojnoho pidpillia
na tereni Peremyszczyny 1944-1947>>". I znowu pytanie dla ucznia: Jeśli
akcja "Wisła" ustabilizowała życie w południowo-wschodniej Polsce, czy
należy ją potępiać?

Tablica synchroniczna w "Tekach" ma za zadanie sytuować w czasie istotne
wydarzenia w latach 1939-1947 na arenie międzynarodowej, w Polsce i na
Ukrainie. Niestety, znowu historia Ukrainy jest sprowadzona OUN-UPA. Można
to nazwać tylko upowską megalomanią Autorów. Zatrzymajmy się dla przykładu
przy dacie 25 stycznia 1946 r.: pacyfikacja wsi Zawadka Morochowska przez
oddziały WP. Słowo "pacyfikacja" w Encyklopedii II Wojny Światowej jest
formułowane pod hasłem "okupacja hitlerowska w Polsce". Są tam opisy
pacyfikacji polegającej na mordowania przez Niemców całych polskich wsi,
jeśli padło podejrzenie o współpracę z polską partyzantką. Jak to się ma do
wydarzeń w Zawadce Morochowskiej? Z publikacji [20] dowiadujemy się, że
Zawadka Morochowska w 1944 r. była zamieszkana przez ok. 255 osób, z czego
jedna 4-osobowa rodzina polska. Dalej cytujemy strony 967, 968:

24 stycznia 1946 roku, przechodzący obok wsi oddział z 34 pp. 8 DP został
ostrzelany z broni maszynowej przez banderowców. Zostało rannych 4
żołnierzy, jeden z nich zmarł. Wtedy żołnierze otworzyli zmasowany ogień z
broni maszynowej i moździerzy do uciekających ludzi do lasu. Wśród
uciekających z bronią banderowców było również wiele osób cywilnych. Wg
źródeł ukraińskich miało wtedy zginąć 70 osób. Wśród nich były niestety
kobiety i dzieci. 30 kwietnia 1946 roku mieszkańcy Zawadki Morochowskiej
zostali wysiedleni na wschód. Wieś została spalona i już nie istnieje. Tu aż
się prosi o pytania dla ucznia: 1. Co mieli robić polscy żołnierze, gdy ze
wsi otrzymali ogień z karabinów maszynowych? 2. Czy w oparciu o definicję
"pacyfikacji" z Encyklopedii II W.Ś. otwarcie ognia przez polskich żołnierzy
było pacyfikacją wsi Zawadka Morochowska? Natomiast do Autorów "Tek" należy
skierować pytanie, czy sięgnęli do archiwów wojskowych, by wydobyć raport z
przebiegu działań 8 DP w dniu 24 stycznia 1946 r.? Jeśli tego nie zrobili,
to są dyletantami, a jeśli zbadali ten raport, to dlaczego o nim nie
wspominają, tylko przyjmują jako jedynie i słuszną banderowską wersję
wydarzeń?

W rozdziale zatytułowanym "Wybór źródeł", mamy do czynienia z wyjątkowymi
manipulacjami. Oto przykład ze str. 29: 1946 - Rozkaz dowódcy UPA na Pogórzu
Przemyskim i w Bieszczadach mjr. Wasyla Mizernego "Rena"[.] przypominam, że
nakazane w poprzedniej instrukcji chwytanie i zwalnianie żołnierzy wrogich
armii, nie będących indywidualnie odpowiedzialnymi za przestępstwa przeciwko
ukraińskiej ludności - jest obowiązkiem. W dalszej części tego rozkazu
uzasadnia się, jakie to ma znaczenie propagandowe, że jeńca nie należy
terroryzować itp. W stopce jest wyjaśnienie, że rozkaz ten pochodzi z akt
śledztwa przeciwko Mirosławowi Onyszkiewiczowi. Poniżej pytania dla ucznia:
1. Jaki to rodzaj źródła? 2. Określ, w jaki sposób nakazywano traktować
jeńców, którzy dostali się do niewoli UPA? Wykorzystując wiedzę źródłową i
pozaźródłową, odpowiedz, co było przyczyną takiej dyrektywy. Zestawmy
wspomniany rozkaz "Rena" z rozkazem Myrosława Onyszkewycza, dowódcy UPA na
terenie Polski, a więc i przełożonego "Rena": Oto jego wyjątki:

Ściśle tajne Sława Ukrainie
Rozporządzenie lokalne
Rozkazuję Wam niezwłoczne przeprowadzenie czystki swojego rejonu z
elementu polskiego oraz agentów ukraińsko-bolszewickich. Czystkę należy
przeprowadzić w stanicach słabo zaludnionych przez Polaków. W tym celu
stworzyć przy rejonie bojówkę złożoną z naszych członków, której zadaniem
byłaby likwidacja wyżej wymienionych. Większe nasze stanice będą oczyszczone
z tego elementu przez nasze oddziały wojackie nawet w biały dzień [.]
Oczyszczenie terenu musi być zakończone jeszcze przed naszą Wielkanocą,
żebyśmy świętowali ją już bez Polaków [.] Przesyłajcie mi szczegółowe
informacje na temat czystki, jaka prowadzona jest na Waszym terenie [.]
Informacje szczegółowe o ruchach Polaków i ich ewakuacji z naszych terenów.
Prowadźcie z nimi twardą, bezpardonową walkę. Nikogo nie oszczędzać, nawet w
przypadku małżeństw mieszanych wyciągać z domów Lachów, ale Ukraińców i
dzieci w tych domach nie likwidować. Przypominam jeszcze raz, że musi to być
wykonane jeszcze przed naszymi świętami. Powyciągać całą broń, a także
amunicję, bo jest teraz potrzebna. Niech broń ta nie leży na strychach. Jest
przecież rewolucja i w całym kraju osiąga ona wysoki stopień.

Wydobyć broń Śmierć Polakom

Postój, 6 kwietnia 1944 roku.
Sława herojom! Orest. Karat (-).
Powyższy rozkaz też pochodzi z akt śledztwa przeciwko Myrosławowi
Onyszkewyczowi. W oparciu o ten rozkaz należałoby postawić uczniom pytania
takie, jak powyżej. Jest więcej niż pewne, że odpowiedzi byłyby różne. Cała
manipulacja z niestosowanym rozkazem "Rena" bierze się stąd, że upowcy w
okrutny sposób mordowali polskich żołnierzy wziętych do niewoli. Nie jest
znany przypadek zwolnienia polskiego jeńca, wobec tego Autor cytuje ten
rozkaz, który robi wrażenie inne niż była rzeczywistość. Gdyby Autor napisał
prawdę o mordowaniu polskich jeńców, to nie spełniłby roli wybielacza
ludobójstwa UPA, a taką rolę sobie wyznaczył, lub mu ją wyznaczono.

W "Wyborze źródeł" na str. 30 jest relacja Wasyla Soniaka o wymordowaniu 9
lipca 1946 r. ludności ukraińskiej we wsi Terka w powiecie leskim przez
żołnierzy z 36. komendantury WOP stacjonującej w Wołkowyi. Relacja ta bardzo
obciąża honor Wojska Polskiego i jest we wszystkim sprzeczna z relacjami
opisanymi w cytowanej już publikacji [20] na str. 409 i 410 gdy chodzi o
Terkę i str. 415 i 416 gdy chodzi o Wołkowyję. Z relacji cytowanej w
"Tekach" wynika, że Wasyl Soniak był małym chłopcem, gdy 8 lipca 1946 r.
żołnierze WOP zabrali ludzi z Wołkowyi na 2 wozy, zawieźli ich do Terki i
tam wystrzelali. Chłopiec ocalał, a relację jego spisał ounowiec, prowidnyk
Stefan Golasz "Mara". W stopce jest uwaga, że ta relacja jest opublikowana
przez Wasyla Soniaka w "Moje Bieszczady" w zbiorze pt. "Europa nie
prowincjonalna"; czyli: Soniak jako dziecko przekazuje relację rizunowi, ten
ją spisuje, a potem Soniak tę swoją relację otrzymaną od rizuna publikuje
jako dokument. Tylko pogratulować recenzentom "Tek"! Ale to nie wszystko:
Soniak, żeby uwiarygodnić swoją relację opisuje szczegóły, takie jak to, że
żołnierz, który dokonywał mordu, zużył 3 magazynki-dyski, wystrzeliwując je
jeden za drugim do ludzi zebranych w wiejskiej izbie (potem jeszcze rzucał
granaty do tego pomieszczenia). Każdy, kto otarł się o wojsko wie, że WP
używało w owym czasie pepesze wojennej produkcji radzieckiej i po ciągłym
wystrzeleniu trzech dysków, lufa automatu byłaby do wyrzucenia. Kłamstwo w
szczegółach podważa relację.

W stopce pod tą relacją jest jeszcze uwaga głównego redaktora "Tek", dra
Grzegorza Motyki, którą musimy zacytować w całości, jako konfrontację z
publikacją [20]: w Terce zginęły 33 osoby. Była to jedna z wielu rzezi [w
tym przypadku "rzeź", a nie np. "akcja przeciwukraińska" - J.W.] mających na
celu zmuszenie Ukraińców do wyjazdu do ZSRR. Nieodzowny komentarz w tym
miejscu jest taki: ponieważ opisane wydarzenie miało miejsce 8 lipca 1946
r., a 15 czerwca 1946 r. została zakończona akcja przesiedleńcza do ZSRR, to
WP nie mogło terroryzować Ukraińców do wyjazdu, bo już od miesiąca nie
kompletowano transportów. Dalej Grzegorz Motyka: Ocenia się, że w latach
1945-1947 na ziemiach dzisiejszej Polski zginęło 6-7 tys. Ukraińców, w
większości cywilów. Z rąk UPA w tym czasie zginęło do 3 tys. Polaków.
Bezpośrednią przyczyną masakry w Terce było zabicie tam przez UPA Polaka i
Ukraińca, oskarżonych o współpracę z władzami. Kilka dni później UPA
przeprowadziła odwetowe uderzenie na Wołkowyję, próbując zniszczyć tamtejszy
garnizon WOP. Relacja chłopca pochodzi z raportu prowidnyka nadrejonu
"Beskid", Stefana Golasza "Mara", od października 1945 do lipca 1947 r.
prowidnyka nadrejonu "Beskid" I Okręgu OUN. Oddajmy głos autorom pracy [20]
(pomijając opisane tam mordy dokonane na Polakach przed lipcem 1946 r.): "6
lipca 1946 roku, zostało zamordowanych 4 Polaków i 1 Ukrainiec, za to, że
odmówił wstąpienia do UPA i udziału w mordowaniu Polaków. 12-15 NN [liczby w
tej książce pod nazwą miejscowości wskazują kolejność zamordowanych
mieszkańców poczynając od 1939 r. - J.W.], 16. Martyniuk Dymitr Ukrainiec. 9
lipca 1946 roku, zostało uprowadzonych przez bojówkarzy UPA, 3 mieszkańców
wsi, których następnej nocy znaleziono powieszonych na drzewach we wsi.
Wszyscy mieli rozbite głowy: 17. Gankiewicz Jan, 18. Łoszy Michał, 19. Łoszy
Jerzy, syn Michała. 12 lipca 1946 roku, bojówkarze SB-OUN zamordowali 3
Ukraińców za to, że sprzyjali Polakom i odmówili brania udziału w ich
mordowaniu: 20-22 NN Ukraińcy (jednego zastrzelono, dwóch powieszono). W
nocy, z 14 na 15 lipca 1946 roku podczas napadu sotni UPA na wieś Wołkowyję,
zostali zamordowani mieszkańcy Terki, którzy tam w tym czasie przebywali: 24
Jarzyna Franciszek, 25. Ławer Michał, 26. Pasławski Franciszek. Publikacje:
sześć, świadkowie: trzech.

Podsumujmy: W Terce od początku wojny zostało zamordowanych przez
nacjonalistów ukraińskich: 17 Polaków, 4 Żydów i 5 Ukraińców.

Podobny rachunek musimy przeprowadzić dla wsi Wołkowyja, z uwagi na tekst
Grzegorza Motyki zamieszczony w stopce. Sięgamy do publikacji [20], str. 415
i wymieniamy morderstwa UPA zaczynając od lipca 1946: "W nocy z 14 na 15
lipca 1946 roku, podczas napadu sotni UPA z kurenia "Rena" na placówkę WOP,
zostało spalonych 15 polskich gospodarstw oraz zamordowanych 2 żołnierzy i
36 mieszkańców wsi, Polaków: 5-6. NN żołnierze WP, 7. Falik Stanisław, 8.
Muszyński Józef, 9. Pacławska Rozalia, ur. 1925 r., 10. Piątkowski Jan, 11.
Wójcik Aleksander, 12. Jarzyna Franciszek, s. Jana ur. 1920 r. milicjant,
13. Pasławski Franciszek, s. Jana, ur. 1903 r. milicjant, 14. Pasławski
Franciszek s. Antoniego ur. 1918 r. milicjant, 15-42. NN. Czyli wg pana
Motyki UPA napada na placówkę WOP, a giną prawie sami cywile i płoną ich
domy? W lipcu 1946 roku, bojówka SB-OUN przeprowadziła pokazowy proces i
wykonanie kary śmierci na 4, tzw. "nieposłusznych" Ukraińcach za to, że
rzekomo współpracowali z polską władzą. Ofiary wyroku zostały położone na
drewnianych ławach, które przecięto razem z nimi piłami stolarskimi. 43-46
NN Ukraińcy. W nocy, z 1 na 2 grudnia 1946 roku, na polskie zagrody dokonała
napadu sotnia "Burłaka", zamordowała 15 osób, w większości kobiety i dzieci:
47-61. NN . Pozostałe polskie domy zostały spalone. Ocalałą ludność polską,
pod ochroną żołnierzy WOP, przesiedlono do Leska. Polacy, mieszkańcy
Wołkowyi, powrócili do swoich domów dopiero w drugiej połowie 1947 roku, po
rozbiciu band UPA i wysiedleniu pozostałych tu Ukraińców, w ramach operacji
"Wisła". Publikacje [będące podstawą danych - J.W.]: siedem, świadkowie:
jeden.

Podsumujmy: w Wołkowyi od początku wojny nacjonaliści ukraińscy
zamordowali 58 Polaków i 4 Ukraińców.

Teraz należy zestawić to, co "wyjaśnił" w stopce dr Grzegorz Motyka, z
relacjami zebranymi w sposób naukowy w pracy [20]. Widać wyraźnie
woluntaryzm Autora "Tek" w rzucaniu cyfr, a przede wszystkich podstawowa
sprawa: uznawanie Polaków zamordowanych przez UPA jako ofiary Wojska
Polskiego dokonane na Ukraińcach! Wprawdzie Autorzy "Tek" nie znali
publikacji [20] z roku 2006, ale widać wyraźnie technikę kłamstw Autorów
"Tek", przy pomocy których "doszli" do ilości zabitych Ukraińców i Polaków.
U dołu tej stronicy są pytania dla ucznia: 1. Jaki to rodzaj źródła? 2. Po
przeanalizowaniu tekstu oraz przypisu powiedz, kto przeprowadził akcję w
Terce; czy była ona częścią akcji "Wisła"?

Inteligentny uczeń na pytanie 1. odpowie, że źródło informacji pochodzące
od bandyty (chodzi o prowidnyka), lub od bandyckiej organizacji może być
miarodajne tylko po jego wnikliwym, kryminologicznym zbadaniu. W przeciwnym
wypadku, źródło niezbadane należy potraktować jako manipulację zmierzającą
do wybielenia się zbrodniarzy. Drugie pytanie zawiera w sobie sprytnie
zaimputowane uznanie relacji chłopca za wiarygodną, chociaż inteligentny
uczeń będzie miał wątpliwości: jeśli żołnierze zamierzali zamordować te
osoby wiezione na furmankach, to dlaczego nie dokonali tego w Wołkowyi.
Jeśli jednak z jakichś względów woleli tych Ukraińców zabić w Terce, to
dlaczego ich nie popędzili z Wołkowyi do Terki (odległość 6 km), tylko
postarali się o podwody. A może było całkiem inaczej, np. ci ludzie byli
ranni i wojsko wiozło ich do lekarza, który


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
007
Superreaktywista



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 365
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: prawie opolanin

PostWysłany: Pon 9:23, 01 Mar 2010    Temat postu:

Wczoraj Ci którzy tam byli, opowiadali że w porównaniu z ubiegłym rokiem to nie było nic specjalnego. Iskowicz był wcześniej w Cerekwi bo w Babicach jakoby nie pozwalali mu mówić, a ze znanych w Polsce ludzi był tam tylko ..., o kurde NIKT!!!
Tylko wyżerka po imprezie była zadowalająca Mruga


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Alec
Superreaktywista



Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/2
Skąd: Ze świata Panie , ze świata

PostWysłany: Czw 18:21, 25 Mar 2010    Temat postu:

KNEBLOWANIE WYKŁADOWCÓW

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, "Gazeta Polska", 25-03-2010
POWRÓT


Banderowcy i "poprawne polityczne" środowiska powinny posypać głowy popiołem i rozedrzeć szaty, gdyż konferencja w Poznaniu jednak się odbyła. Dla wielu słuchaczy zabrakło miejsc, więc musieli stać pod ścianami i na korytarzu, co najlepiej świadczy o zainteresowaniu tematem.

Dzięki Stowarzyszeniu Warsztaty Idei Obywateli Rzeczypospolitej w sobotę 13 marca br. odbyła się w Pałacu Działyńskich w Poznaniu konferencja historyczna "Polska-Ukraina". Prowadził ją Piotr Szelągowski, rodowity Wielkopolanin, który jest jednym z obrońców prawdy o ludobójstwie dokonanym przez UPA. Na konferencję złożyły się trzy referaty: dr Lucyny Kulińskiej z Krakowa, Ewy Siemaszko z Warszawy i mój. Wszyscy troje mówiliśmy o przyczynach narodzenia się nacjonalizmu ukraińskiego w Galicji, a także o jego zbrodniczych przejawach w czasie II wojny światowej. Referaty poprzedził film dokumentalny pt. Zapomnij o Kresach, zrealizowany przez magazyn "Wiedza i Życie. Inne Oblicza Historii" i Telewizję Sudecką, zawierający wiele relacji naocznych świadków. Film ten jest rozpowszechniany wraz z najnowszym wydaniem owego magazynu. Konferencja, przygotowana perfekcyjnie, zgromadziła ponad 200 słuchaczy. Dla wielu z nich zabrakło miejsc, więc musieli stać pod ścianami i na korytarzu, co najlepiej świadczy o zainteresowaniu tematem.

Jedyną bolesną sprawa, szczególnie dla rodzin pomordowanych Polaków, stała się nagonka medialna rozpętana przez poznański dodatek "Gazety Wyborczej". Na kilka dni przed rozpoczęciem konferencji codziennie publikowane były artykuły ją atakujące. Szczególnie celował w tym szef owego dodatku Włodzimierz Bogaczyk. Pomijając dyletanctwo jego tekstów, trzeba stwierdzić, że w fałszywy sposób ukazywał on intencje zarówno organizatorów, jak i samych Kresowian, którym imputował, że są mścicielami. Było to typowe walenie cepem po głowie - stosowane swego czasu przez "Trybunę Ludu" - co jeszcze raz pokazuje, że w Trzeciej RP rodziny pomordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej są dokładnie w takiej samej sytuacji jak w okresie PRL bliscy pomordowanych w Katyniu, Miednoje i Charkowie lub rodziny wywiezionych na Syberię i do Kazachstanu. Inna sprawa, że takie ataki odnoszą odwrotny skutek, bo w innej sytuacji konferencja poznańska przeszłaby najprawdopodobniej bez echa, a tak trafiła do mediów ogólnopolskich.

Tego samego dnia rzetelną relację opublikowała Polska Agencja Prasowa. Z kolei "GW" zamieściła relację podziurawioną jak szwajcarski ser. Redakcyjna cenzura wycięła bowiem wszystko, co było niewygodne dla michnikowszczyzny. W ramach tych cięć bardzo obszerne, zawierające wiele ważnych faktów wypowiedzi obu wybitnych specjalistek od ludobójstwa zredukowano - uwaga! - do jednego zdania. Z kolei z mojego wystąpienia wycięto wszystko, co dotyczyło zbrodniczego udziału banderowców w holokauście Żydów i w zagładzie Ormian na Pokuciu oraz w mordach na tych Ukraińcach, którzy nie popierali nacjonalistów lub ukrywali Polaków i Żydów. Usunięto także obszerny fragment o tym, że nie ma jednolitego ukraińskiego punktu widzenia, bo nasi wschodni sąsiedzi w tych samych sprawach są niesłychanie podzieleni. Z kolei włożono mi w usta słowa, których nie powiedziałem, co łatwo sprawdzić z nagranej taśmy. Skandaliczne był także tytuł relacji (tak było w wersji internetowej) "Zapomnij o przebaczeniu", co po raz kolejny obraża Kresowian, którzy tyle wycierpieli dla Ojczyzny.



Oczywiście spodziewałem się tego wszystkiego. Nie sądziłem jednak, że red. Włodzimierz Bogaczyk, który napisał do mnie list zaczynający się od pozdrowienia "Szczęść Boże", a kończący "Z Panem Bogiem!", będzie publicznie aprobował poniżenie, zgadzając się, aby na forum internetowym poznańskiego dodatku zamieszczano pod adresem wykładowców inwektywy. Dodam przy okazji, że na forum trzeba się zalogować, więc personalia autorów wpisów są dla redakcji łatwe do ustalenia, zwłaszcza że chodzi o te same osoby. Ta ziejąca nienawiść i podłość to przykład poziomu, jaki reprezentują zwolennicy Bandery, a także przykład, do czego prowadzą nagonki medialne. A od tego do fizycznej przemocy jest już tylko krok.

W tym miejscu dodam, że inna konferencja naukowa, która na ten sam temat nie może się odbyć na Uniwersytecie Wrocławskim od ponad roku, znów jest zagrożona, a zachowanie się w tej sprawie rektora Marka Bojarskiego wręcz szokujące. Opinia publiczna powinna więc całą sprawę uważnie obserwować, bo będzie to test, czy w Polsce jest wolność badań naukowych, czy nie. Dodam, że do udziału w konferencji zaproszono także historyków rosyjskich i ukraińskich, w tym Jarosława Hrycaka, gloryfikatora banderowców. Ten jednak zrobił taktyczny unik i odmówił przyjazdu.

Jeżeli już mowa o wolności słowa, muszę wrócić do sprawy ks. dr. hab. Piotra Natanka, opisanej w poprzednim felietonie. W tej sprawie trwa zagorzała dyskusja. Najbardziej zasmuciła mnie wypowiedź ks. Roberta Nęcka, rzecznika archidiecezji krakowskiej, który nie bacząc, że ks. Natanek jest zakneblowany, atakował go na łamach "GW". Zarzucał mu m.in., że przyczynia się do "nastawiania ludzi przeciwko sobie i dzielenia rodzin". To dla kapłana są bardzo poważne zarzuty, które oskarżyciel powinien jednak udowodnić. Nawiasem mówiąc, od kiedy to gazetę tę, znaną z szargania wartości katolickich, oficjalny przedstawiciel krakowskich władz kościelnych uważa za odpowiednie miejsce na wyrażanie swoich opinii?

Zapraszam na moje spotkanie autorskie 27 bm. o g. 16 w Centrum Jana Pawła II w Gliwicach i 29 bm. o g. 17 w Domu Kultury "Chemik" w Puławach.

ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Kontynuacja Zlikwidowanego Forum Głubczycka Strona Główna -> PLATFORMA DIALOGU Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin